niedziela, 29 czerwca 2014

ROZDZIAŁ CZWARTY: "Ty też nie mówiłeś, że masz dziewczynę."

Koniecznie przeczytajcie notkę pod rozdziałem!


Say something


        - Jak to jest gorzej? - spytałam z ogromną gulą w gardle.
- Annie, musisz zrozumieć, że nie ma już szans na poprawę.
- A operacja?
- Jest konieczna, ale również nie da stuprocentowej pewności. Za jakiś czas to może się powtórzyć. Zresztą, na razie o tym nie myślę. Nie mamy takiej sumy...
- Mamo, ja mam te pieniądze.
- Słucham?
- Zebrałam te 150 tysięcy. Jeszcze dzisiaj postaram się je przelać na konto tej kliniki.
- Ale jak zebrałaś? Kiedy?
- Przyjaciele mi pomogli.
- Louis?
- Louis też.
- Annie nie masz pojęcia jak się cieszę! To świetna wiadomość!
- Wiem. Chciałam Ci powiedzieć o tym osobiście, ale...
- To znaczy, że przyjeżdżasz? Przyjeżdżacie?
- Miałam taki zamiar...
- Świetnie! Przekaż Louisowi, że również jest zaproszony! Chciałabym go w końcu poznać. To może w ten weekend?
- Porozmawiam z nim i oddzwonię do Ciebie, dobrze?
- W takim razie czekam na telefon. Trzymaj się mała. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham, mamo. - odpowiedziałam i się rozłączyłam. - Mama zaprasza nas na weekend. Bardzo chce Cię poznać. - zwróciłam się do Louisa, który siedział obok mnie, trzymając w rękach miskę z popcornem.
- Spotkanie z teściową? - spytał z uśmiechem i zabawnie poruszył brwiami.
- Udawaną, przyszłą teściową.
- Nie brzmi to zbyt dobrze. Ale bardzo chętnie ją poznam. W takim razie może wybierzemy się jutro, co ty na to?
- Jesteś pewien, że chcesz tam jechać?
- A dlaczego nie? Przecież Twoja mama nie gryzie. Będzie dobrze, zobaczysz.

        Louis posiedział  jeszcze chwilę, później pojechał na wywiad, który miał być przeprowadzony na żywo. Spojrzałam na zegarek. Do transmisji pozostało 40 minut, więc postanowiłam przygotować jakiś obiad, jednak po otwarciu lodówki, która świeciła pustkami, doszłam do wniosku, że zamówię pizzę.
        Jakiś czas później do mieszkania wróciła Molly. Opowiedziałam jej o dzisiejszym występie chłopaków, blondynka z wiadomych przyczyn przystała na propozycję oglądania wywiadu z One Direction.
        W końcu doczekałyśmy się zamówionego jedzenia i usiadłyśmy przed telewizorem.
        Denerwowałam się tak, jakbym to ja miała zaraz udzielać odpowiedzi na pytania prowadzącej lub prowadzącego. Dobrze wiedziałam, że wywiad miał dotyczyć również mnie. Z nerwów przetarłam dłońmi i swoje uda. Molly spojrzała na mnie i widząc moje zdenerwowanie, posłała mi uspokajający uśmiech.
        Zaczęło się.
        - Powitajmy oklaskami naszych dzisiejszych gości! Panie i Panowie! One Direction! - usłyszałam głos kobiety ubranej w łososiową sukienkę i czarne szpilki. Po chwili na ekranie zobaczyłam pięć znajomych twarzy. Moje serce zaczęło bić jeszcze mocniej.
         W końcu cała szóstka usiadła na skórzanych kanapach. Prezenterka zaczęła od pytań dotyczących nowej płyty, trasy koncertowej i teledysku. W końcu spytała Zayna o zaręczyny z Perrie Edwards. Wiedziałam, że następne pytanie będzie skierowane do Louisa. Po wypowiedzi Mulata, na ekranie pomiędzy kanapami, pojawiło się zdjęcie, które Tomlinson dodał na Twittera.
- Louis, ostatnio widziano cię z tajemniczą brunetką. Opowiedz nam o niej. - zaczęła kobieta. Zauważyłam, że na twarzy miłośnika marchewek pojawił się uśmiech. Można było zauważyć, że chłopak jest całkowicie wyluzowany, czego zdecydowanie nie dało się powiedzieć o mnie.
- To Annie, moja dziewczyna. - odpowiedział ze spokojem.
- Zdradzisz nam więcej szczegółów?
- Jesteśmy ze sobą od niedawna. Annie pochodzi z okolic Manchesteru, to tam się poznaliśmy. Spotkaliśmy się przypadkowo i myślę, że to była miłość od pierwszego wejrzenia.
- Wyglądacie na szczęśliwych.
- Bo tacy jesteśmy. - zaśmiał się. - Świetnie się ze sobą dogadujemy, zresztą, chłopcy również ją polubili.
- Tak, Annie jest wspaniałą osobą. - wtrącił się Harry.
- Świetnie! My oczywiście życzymy szczęścia! Jednak muszę Cię spytać co z Eleanor? - kobieta spojrzała niepewnie na Louisa. Zauważyłam, że ten cały zesztywniał, gdy doszły do niego słowa prezenterki. Cały się spiął i zaczął nerwowo krążyć wzrokiem po sali.
- To już zamknięty rozdział. - odpowiedział krótko po chwili ciszy i już do końca wywiadu nie odezwał się ani słowem.

        Jeszcze tego samego dnia spotkałam się z Louisem w domu chłopaków. Mieliśmy dogadać szczegóły wyjazdy do Clayton. Już od samego wejścia zauważyłam, że brunet zachowuje się jakoś dziwnie. Był jakiś cichy, wciąż patrzył w jeden punkt, co było do niego niepodobne. Gdzie się podział ten wiecznie uśmiechnięty Tomlinson?
       - Powiesz mi o co chodzi? - spytałam kiedy zostaliśmy sami, gdyż reszta pojechała do jakiejś restauracji.
- Nie rozumiem? - odpowiedział po chwili. Spojrzał na mnie wyraźnie zaskoczony moim pytaniem.
- Louis, może nie znam Cię zbyt długo, ale wystarczająco, aby stwierdzić, że coś jest nie tak.
- Jestem zmęczony, to wszystko.
- Dobra, nie chcesz rozmawiać, to nie. Trudno.
- Oj Annie. - zaczął i przybliżył się do mnie. Objął mnie ramieniem. Był blisko, zbyt blisko. Wyczuwałam jego oddech na swojej twarzy.
- A mnie się wydaje, że tu chodzi o dzisiejszy wywiad.
- To znaczy?
- Ta kobieta wspominała coś o jakiejś dziewczynie...Eleanor? - spojrzałam na niego i zauważyłam na jego twarzy zdenerwowanie. - Czyli to o to chodzi. Kim ona jest?
- Nikim ważnym w moim życiu.
- Ale wnioskuję, że kiedyś coś dla ciebie znaczyła.
- Annie, dla mnie to trochę drażliwy temat.
- Ok, rozumiem. Już odpuszczam. Tylko chcę zobaczysz uśmiech na twojej twarzy. Nie lubię takiego ponurego Louisa.
- Czyli chociaż trochę mnie lubisz?
- Trochę tak.
- Oh, jak mi miło. Teraz to się dowartościowałem.
- Już nie przesadzaj narcyzie. - zaśmiałam się.

Następnego dnia...

       Czasami jest tak, że kiedy bardzo długo na coś czekamy, to czas dłuży się niemiłosiernie. Jestem w odwrotnej sytuacji. Z jednej strony cieszę się, że w końcu zobaczę mamę i Kim (minęło dopiero kilka dni, a ja już strasznie się za nimi stęskniłam), ale z drugiej, bardzo obawiam się tego spotkania. Oszukiwanie obcych ludzi to jedno, ale oszukiwanie swoich najbliższych to już wyższa liga. Wiem, że moja mama nie toleruje kłamstwa, a co będzie jeśli się zorientuje? Czy znienawidzi mnie na zawsze? Nie będzie chciała mnie znać?
       Nawet nie zauważyłam, że dojechaliśmy na miejsce. Przed sobą zobaczyłam niewielki dom z gankiem, na którym stała drewniana ławka, na której uwielbiałam spędzać ciepłe wieczory.
- Jesteś gotowa? - z rozmyśleń wybudził mnie głos Louisa. Spojrzałam na niego i niepewnie skinęłam głową. Nie! Wcale nie jestem gotowa! Nigdy nie będę!
        Wyszliśmy z samochodu i trzymając się za ręce podeszliśmy do wejścia. Miałam nacisnąć na klamkę, kiedy drzwi się uchyliły, a w nich zobaczyłam podobną do mnie brunetkę, starszą o jakieś dwadzieścia lat.
- Jesteście nareszcie! Kim już nie mogła się was doczekać! Wchodźcie do środka. Witaj kochanie. - tak bardzo mi tego brakowało. Tak po prostu zatonąć w objęciach rodzicielki.
- Mamo, poznaj Louisa. Louis, to właśnie moja mama.
- Bardzo mi miło. Cieszę się, że mogę Panią w końcu poznać. Annie mi dużo opowiadała.
- To ja się cieszę. Kim! Zobacz kto przyjechał!
- Annie! - już z daleka usłyszałam głos mojej siostry, która już po kilku sekundach wpadła w moje ramiona.
- Ta mała ślicznotka to pewnie Kim. Cześć, jestem Louis. - nie wiem dlaczego, ale jakoś emocje opadły. Część oficjalną mieliśmy już za sobą. Po wszystkim, razem usiedliśmy do kolacji. Obawiałam się, że moja mama nie polubi Tomlinsona, lub co gorsza, zacznie coś podejrzewać. Na całe szczęście niczego takiego nie zauważyłam. Przy jedzeniu panowała świetna atmosfera, więc kamień spadł mi z serca.

        - Od razu ostrzegam, że nie lubię spać przy ścianie. - oznajmił Louis, kiedy staliśmy w moim pokoju i wpatrywaliśmy się w łóżko. Tak, nie pomyślałam o tym. Jedno łóżko. - Annie spokojnie. Jak coś, to będę spał na podłodze.
- Przestań Louis. Jakoś przeżyjemy prawda? Powiedz mi tylko, że nie chrapiesz.
- Nie chrapię.
- Obiecaj, że nie będziesz się wiercił.
- Obiecuję.  - odpowiedział z uśmiechem. Westchnęłam, po czym chwyciłam ręcznik i skierowałam się do łazienki. Tego mi trzeba było. Położyć się w wannie pełnej wody i po prostu odpocząć, rozluźnić się, zapomnieć o problemach.

*Perspektywa Louisa*

        Kiedy Annie wyszła do łazienki, usiadłem na łóżku i napisałem do chłopaków. Po wysłaniu krótkiego smsa, rozejrzałem się po jej pokoju, Wstałem i podszedłem do niewielkiej komody, na której stało kilka zdjęć. Wziąłem do ręki jedno, które przedstawiało Annie i Kim. Uśmiechnąłem się pod nosem. Gołym okiem można było zauważył, że siostry łączy ogromna więź. Wtedy zauważyłem, że biorąc zdjęcie do ręki, na podłogę spadła inna fotografia. Schyliłem się, by ją podnieść. Przyjrzałem się jej. Przedstawiała brunetkę z jakimś  chłopakiem.

          Dopiero kiedy usłyszałem chrząknięcie, zorientowałem się, że wciąż wpatruję się w fotografię, a Annie wróciła już do pokoju.
- Ym, przepraszam. To wypadło samo, nawet nie wiem skąd. - zacząłem się tłumaczyć. Nie chciałem, by pomyślała, że grzebałem w jej rzeczach. Wskazałem na fotografię. - Nie mówiłaś, że kogoś masz.
- To nikt ważny. Ty też nie mówiłeś, że masz dziewczynę. - odpowiedziała i podeszła do mnie, wyrywając mi zdjęcie. Wyczułem aluzję.
- Chodzi ci o Eleanor? Tak jak powiedziałem w wywiadzie, to już zamknięty rozdział.
- Louis, nie denerwuje Cię to, że jakby nie było, jesteśmy ze sobą, a tak niewiele o sobie wiemy? Praktycznie nic. - spytała kładąc ręce na swoich ramionach. Musiałem przyznać jej rację. Chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem dziewczynę na łóżko. Usiadła obok mnie. Wciąż czułem na sobie jej wzrok.
- Byłem kiedyś z Eleanor. To była moja pierwsza i ostatnia miłość. Nikogo tak bardzo jeszcze nie kochałem. Była całym  moim światem. A potem wyjechała...tak nagle, z dnia na dzień. Nawet się nie pożegnaliśmy. Zostawiła tylko kartkę i moje złamane serce. Nie masz pojęcia jak było mi ciężko. 
- Nie wiedziałam. Przepraszam.
- Długo nie mogłem się po tym pozbierać. Chłopcy mi wiele pomogli i w końcu wziąłem się w garść. 
- Gdzie ona teraz jest?
- W Paryżu, może w Mediolanie. Spełnia się jako modelka. Nie mamy kontaktu od kilku miesięcy. 
- Przykro mi.
- Trzeba żyć dalej. Teraz twoja kolej.
- Na zdjęciu był Seth. Mój przyjaciel. W zeszłym roku zmarł na raka.
- Cholera, Annie. Tak bardzo mi przykro. - odpowiedziałem szeptem, widząc zbierające się w jej oczach łzy. Było mi strasznie głupio. Nie wiedziałem, że ta dziewczyna przeszła tak wiele w swoim życiu. Strata ojca, przyjaciela, choroba siostry...Niejeden by już się poddał.
- Jest ok, Louis. Już się z tym pogodziłam. Na prawdę.
- Jesteś niesamowita, wiesz? - dziewczyna podniosła głowę i spojrzała w moje oczy. Po moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Uśmiechnąłem się i złożyłem na jej policzku delikatny pocałunek. - Dobranoc Annie.
- Dobranoc Louis.



Kochani, mam do Was ogromną prośbę. Każdego czytelnika proszę o pozostawienie chociaż kropki w komentarzu. Chciałabym wiedzieć ile osób to czyta i czy dalsze pisanie ma jakikolwiek sens. 
To tyle z mojej strony.
Buziaki!


PYTANIA DO BOHATERÓW/AUTORKI: KLIK
FACEBOOK: KLIK


niedziela, 22 czerwca 2014

ROZDZIAŁ TRZECI: "To dopiero początek, a ja już się zastanawiam czy dam radę brnąć w to dalej."

        - Czy możesz mi wytłumaczyć co to jest? - spytała Molly, rzucając gazetę na stół.
        Miły początek dnia, nie ma co.
        Była godzina dziesiąta, kiedy postanowiłam zwlec się z łóżka i zaparzyć sobie kupek mojego ulubionego czarnego napoju. Jednak od razu po wejściu do kuchni, spotkałam się z dziwnym zachowaniem koleżanki, które mimo wszystko doskonale rozumiałam. Spodziewałam się tego, co nastąpi dzisiaj. Cały świat miał się dowiedzieć...
        Spojrzałam na gazetę. Jak się domyślałam, był to jeden z tych plotkarskich szmatławców.  Głośno westchnęłam i usiadłam obok Ward. Spojrzałam na pierwszą stronę, na której zauważyłam napis:
 "NOWA DZIEWCZYNA LOUISA TOMLINSONA!
więcej na stronie 9"
        Od razu przerzuciłam kilka kartek, aż w końcu znalazłam artykuł:
        "Mamy złą wiadomość dla fanek Louis Tomlinsona, członka One Direction. Przypomnijmy, że podejrzewano go o związek z kolegą z zespołu, Harry'm Stylsem. Jednak niedawno dwudziestodwulatek wstawił na swojego Twittera zdjęcie z pewną dziewczyną:



                                                                                     Z moją kochaną Annie. 
                                                                                           #loveyouhoney


Tego samego dnia, nasi fotoreporterzy przyłapali Tomlisona na romantycznym spacerze z ukochaną. Para trzymała się za ręce, przytulała, rozmawiała. Kim jest Annie? Mamy nadzieję, że już niedługo dowiemy się więcej od samych zainteresowanych!
Na temat nowego związku Louisa można wypowiadać się na stronie www.nazwagazety.com."



- Molly... - odezwałam się po, jak mi się wydaje, kilku minutach ciszy.
- Annie, czemu mi nie powiedziałaś, że się spotykasz z Louisem Tomlinsonem?! Że w ogóle z kimś się spotykasz! Nawet nie wiedziałam, że go znasz!
- To wszystko działo się tak szybko, minęło zaledwie kilka tygodni! Chcieliśmy na razie utrzymywać nasz związek w tajemnicy, to się udawało, kiedy mieszkałam w Clayton.
- To dlatego przyjechałaś do Londynu? Zrobiłaś to dla niego?
- Nie do końca. Głównie przyjechałam tu dla pracy. 
- Po co Ci praca, jeśli chodzisz z chłopakiem, który z pewnością 150 tysięcy nosi w portfelu.
- Molly, nie jestem z nim dla pieniędzy...
- Przecież wiem! Znam Cię. Wiem, że nie zrobiłabyś czegoś takiego. - Zdziwiłabyś się, gdybyś tylko znała prawdę... - No? To jaki on jest? - spytała całkiem innym tonem. Na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech, zresztą cała była podekscytowana.
- Louis? On jest...- no właśnie. Co ja mogę powiedzieć o chłopaku, którego znam od wczoraj? - Jest miły, kochany i taki opiekuńczy. 
- No i nieziemsko przystojny!
- To nie jest najważniejsze!
- No wiem, ale przyznaj, że to też odegrało jakąś rolę. Jak się poznaliście?
- Przypadkiem. Był akurat w Manchesterze, kiedy mieli przerwę w koncertach. Wpadliśmy na siebie w parku i tak jakoś się zaczęło.
- A poznałaś już resztę chłopaków? - chyba nie wspominałam, że Molly jest ogromną fanką One Direction? Mój błąd.
- Tak, poznałam ich wczoraj. Są bardzo mili, wiesz, zachowują się jak normalni faceci, a nie jak jakieś zapatrzone w siebie gwiazdeczki. 
- Mam nadzieję, że też ich kiedyś poznam! No i, że przyprowadzisz do nas Louisa!
- Oczywiście. Obiecuję, że poznasz ich już niedługo. - uśmiechnęłam się do koleżanki i zajęłam się zaparzeniem kawy. Jednak przerwał mi dźwięk mojej komórki. Na ekranie zobaczyłam zdjęcie mamy, więc domyśliłam się o co chodzi. Już drugiej osobie musiałam tłumaczyć co i jak...Na moje szczęście, mama wszystko zrozumiała i nawet ucieszyła się, że jestem szczęśliwa. Nie powiedziałam jej o pieniądzach, to chyba trochę za wcześnie. Operacja i tak najszybciej odbędzie się za dwa miesiące.
       Po zakończonym śniadaniu poszłam się wykąpać i przebrać w jakieś luźniejsze ciuchy. Kiedy byłam gotowa, razem z Molly usiadłyśmy przed telewizorem i zaczęłyśmy szukać jakiegoś ciekawego filmu. Przerwał nam dzwonek mojej komórki, a na ekranie zobaczyłam napis: "Louis".
-  Cześć, Louis. - odezwałam się i spojrzałam znacząco na koleżankę.
- Witaj, kochanie. Widziałaś nasze zdjęcie w gazecie?
- Widziałam. Nie wiem czy płakać czy skakać ze szczęścia.
- Oczywiście, że to drugie. Od teraz jesteś sławna.
- Jupi. - powiedziałam bez jakiegokolwiek entuzjazmu. - Twoje fanki mnie zjedzą.
- One będą się cieszyć z mojego szczęścia. Są najlepszymi fankami na świecie. A tak zmieniając temat, to masz jakieś plany na wieczór?
- Ymm, w sumie to nie.
- A więc idziemy do klubu!
- A mogę zabrać przyjaciółkę?
- Tak, jasne! Ona wie, że...?
- Nie.
- Uf, już się przestraszyłem. To przyjedziemy po was o 20, ok?
- Tak, pasuje.
- To wyślij mi w sms dokładny adres i do zobaczenia!
- Pa! - odkrzyknęłam i nacisnęłam czerwoną słuchawkę. Spojrzałam na Molly, która przyglądała mi się z zaciekawieniem. - Co powiesz na imprezę z One Direction? - spytałam, jednak w odpowiedzi usłyszałam tylko pisk blondynki.
- Ale... - odezwała się po kilku minutach, kiedy to już się uspokoiła. - Co ja na siebie włożę? Jak mam się uczesać?
- Molly, znając ciebie, to masz szafę pełną ubrań, więc bez problemu coś dla ciebie znajdziemy. A po drugie, to dobrze wiesz, że najlepiej wyglądasz w rozpuszczonych, lekko pofalowanych włosach, więc ten problem też mamy już z głowy.
- Nie wiem jak możesz być aż tak spokojna w takiej sytuacji. Nie kręci cię to, że idziesz na imprezę z najpopularniejszym zespołem na świecie? Zresztą, co ja gadam. Ty chodzisz z największym ciachem, o którym marzy ponad milion dziewczyn na tym świecie! Nie wierzę, że już za kilka godzin ich poznam! - Molly wciąż krzyczała, panikowała, skakała ze szczęścia i tak w kółko.
        Kiedy się w końcu uspokoiła, doszłyśmy do wniosku, że jednak musimy się wybrać na jakieś zakupy. Po około trzech godzinach nieustannego chodzenia po sklepach, zmęczone usiadłyśmy w Starbucksie.
- Te buty to chyba mój najlepszy zakup w tym roku. - odezwała się Molly biorąc łyk jej ulubionej kawy. Zaśmiałam się, kiedy zauważyłam białą piankę nad jej ustami. Blondynka szybko domyśliła się o co chodzi i przetarła serwetką dolną część twarzy. - Takie chwile trzeba uwiecznić. - dodała po dłuższej chwili i wyjęła swojego iPhone'a. Przybliżyłam się do przyjaciółki i razem uśmiechnęłyśmy się w stronę aparatu. Kilka minut później zdjęcie zostało wrzucone na Twittera i Instagrama.



Zmęczone po udanych zakupach xx

        Do domu wróciłyśmy około godziny 18 i od razu rozpoczęłyśmy przygotowania. Po krótkiej kąpieli wysuszyłam włosy, które następnie lekko pofalowałam. Molly zrobiła to samo. Nie przepadałam za ostrym makijażem, dlatego na twarz nałożyłam najpierw krem, potem niewielką ilość podkładu, oczy pomalowałam czarnym tuszem, a na ustach pojawił się błyszczyk. Ward postawiła na ostrzejszy wygląd, gdyż użyła czarnej kredki do oczu a na powiekach namalowała kreski eyelinerem. Zadowolone z siebie podeszłyśmy do toreb z zakupami i wyjęłyśmy z nich wcześniej kupione ubrania.
        - Te buty są cudowne. - stwierdziłam po raz kolejny, kiedy zobaczyłam gotową przyjaciółkę. Wyglądała na prawdę świetnie w czarnej, skórzanej spódniczce i kwiecistej bralecie. Na to założyła czarną kurtkę i przepiękne, różowe obcasy. 
- Za to Louis padnie z wrażenia jak ciebie zobaczy! - odpowiedziała. Przyjrzałam się sobie w lustrze, ale nie widziałam nic nadzwyczajnego. Od zawsze miałam niską samoocenę. Nie uważałam, że jestem jakoś strasznie brzydka, ani nadzwyczajnie piękna. Stwierdziłabym, że raczej przeciętna. Na wieczór wybrałam czarno-kremową sukienkę i szpilki w tych samych kolorach. Lubiłam taki styl. Najprostszy, nie wyróżniający się.
        Usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Kiedy spojrzałam na zegarek, zauważyłam, że wybiła właśnie 20. Tomlinson, jakiś Ty punktualny. 
        Molly zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. Przyglądałam jej się z uśmiechem.
- Nie wierzę, że za drzwiami stoi sam Louis Tomlinson. - odezwała się. Jej głos drżał, co można było spokojnie usłyszeć. Nie mam pojęcia, czym się tak bardzo stresowała. - A może i całe One Direction?
- Molly,spokojnie. Oddychaj. - położyłam ręce na ramionach przyjaciółki, a kiedy zauważyłam, że powoli dochodzi do siebie, wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się w stronę drewnianych drzwi, w których po otworzeniu zobaczyłam Louisa i Nialla.
- Cześć. - powiedzieli jednocześnie, na co od razu się zaśmialiśmy. Blondyn podszedł do mnie jako pierwszy i delikatnie mnie przytulił. Ciekawa byłam jak zachowa się brunet. Ten, ku mojemu zaskoczeniu, złożył na moim policzku buziaka, a po chwili w tym samym miejscu pojawiły się różowe plamy, które chłopak najwyraźniej zauważył, bo na jego twarzy zagościł uśmiech. 
- Poznajcie moją przyjaciółkę. - odezwałam się po niezręcznej ciszy i chwyciłam dłoń Ward.
- Molly. - powiedziała blondynka, z wyczuwalnym, wciąż drżącym głosem. Chłopcy również jej się przedstawili, po czym wzięłyśmy swoje torebki i zeszłyśmy na dół. Okazało się, że reszta chłopaków pojechała innym samochodem i mamy spotkać się w klubie.
       Zaskoczyło mnie to, że Molly przez całą drogę świetnie dogadywała się z Niallem, kiedy to ja i Louis milczeliśmy. Brunet, jakby czytając w moich myślach chwycił moją dłoń i uśmiechnął się do mnie.
Na całe szczęście, kilka minut później byliśmy już w klubie. Tam, zapoznałam przyjaciółkę z resztą zespołu, po czym ruszyliśmy do baru. Każdy zamówił sobie drinka i chwilę później tańczyliśmy już na parkiecie.
        Kiedy wróciliśmy do loży, zauważyłam, że nie ma z nami Louisa. Rozejrzałam się po klubie w poszukiwaniu bruneta. W końcu zauważyłam go w rogu sali, był pogrążony w rozmowie z jakąś blondynką. Na twarzy Tomlinsona wymalowany był uśmiech, radości również nie ukrywała wspomniana dziewczyna. Najwidoczniej świetnie im się rozmawiało. Westchnęłam i wróciłam do rozmowy z Molly, co chwilę jednak zerkając na mojego "chłopaka". Czy byłam zazdrosna? Nie, w końcu tylko udajemy parę.
        Jakiś czas później, brunet zniknął mi z oczu. Rozejrzałam się dookoła, jednak nigdzie go nie zauważyłam, tak samo jak i tajemniczej dziewczyny.
        Nawet nie wiem kiedy znalazłam się na parkiecie w objęciach Harry'ego. Nasz taniec zdecydowanie niczego nie przypominał, jednak nie ukrywam, że bawiłam się świetnie.
- Gdzie jest Louis? - spytał, kiedy wróciliśmy do loży, by choć na chwilę odpocząć.
- Nie mam pojęcia. Już od jakiegoś czasu go nie widziałam.
- Nie pilnujesz swojego chłopaka?
- Harry, Louis tak na prawdę nie jest moim chłopakiem.
- No przecież wiem. Ale jakby to wyglądało, gdyby jutro pojawiły się zdjęcia w gazecie z inną dziewczyną? Byłaby niezła afera. Tom by się wkurzył.
- Louis jest dużym chłopczykiem, wie co robi.
- Oj, chyba jeszcze go nie poznałaś zbyt dobrze. Lou czasami zachowuje się gorzej niż pięciolatek. Z nas wszystkich to akurat on jest najmniej dojrzały.
- Bo ty jesteś taki dorosły? - uśmiechnęłam się.
- Nie, po prostu będziesz musiała przyzwyczaić się do tego, że Boo Bear będzie miał czasami swoje humorki, czasami kompletnie nie będziesz rozumiała jego zachowania. - odpowiedział, na co ja skinęłam głową tym samym dając znak, że rozmowa jest zakończona.

        - Annie, Harry! Chodźcie szybko na dwór. Louis ledwo się trzyma na nogach. - próbował przekrzyczeć muzykę Liam, który przerwał nam taniec.
Było już jakoś po 1, jednak w klubie było jeszcze mnóstwo ludzi. Styles chwycił moją dłoń i razem przepychaliśmy się przez tłum, by wydostać się na zewnątrz. Tam byli już wszyscy, nawet Molly. Zauważyłam Tomlinsona, który siedział na schodach z głową pomiędzy nogami. Westchnęłam głośno i usiadłam obok niego, dając pozostałym znak, że się nim zajmę i mogą wracać do klubu. Chwilę później zostaliśmy sami. Cisza piszczała w uszach.
- Annie? - usłyszałam jego głos. Chłopak podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Tak, Louis?
- Dziękuję ci, że tu jesteś. Przepraszam, że się upiłem i zostawiłem cię samą.
- Nie byłam sama.
- Wiesz o co mi chodzi.
- Widziałam, że się świetnie bawiłeś.
- Powinienem być z tobą.
- Daj spokój, Louis.
- Chcę żebyś wiedziała, że się cieszę, że to właśnie Ty jesteś moją dziewczyną. - mimo tego, że alkoholem śmierdziało od niego na kilometr, miałam wrażenie, że jest całkiem trzeźwy. Chociaż czy gdyby był świadomy, odważyłby się na takie słowa?
- Ja się cieszę trochę mniej. - odpowiedziałam szeptem, jednak chłopak to usłyszał. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Dlaczego?
- Bo okłamuję tak wiele osób...Nawet Molly, mamę.
- Wiem, że to dla Ciebie trudne, ale siedzimy w tym razem, ok? Zakończymy kiedy tylko będziesz chciała.
- To dopiero początek, a ja już się zastanawiam czy dam radę brnąć w to dalej.
- Jesteś twarda, Annie. Pomyśl o Kim. Przecież robisz to dla niej, prawda? Ratujesz jej życie.
- A jeśli stracimy nad tym kontrolę? Albo jeśli...jeśli któreś z nas pozna kogoś? Co wtedy?
- Zakochałaś się w kimś?
- Nie. Ale nie wiesz, czy za jakiś czas nie spotkasz miłości swojego życia. I co?
- Nad tym będziemy się później zastanawiać, ok?  Żyjmy chwilą, Ann. - nawet nie wiem kiedy chwycił mnie za rękę. Dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że nasze dłonie są splecione.
- Dziękuję Ci. Dużo mi dała ta rozmowa.
- Wiedz, że jeśli kiedykolwiek będziesz chciała pogadać, to jestem zawsze obok. - odpowiedział patrząc w moje oczy. Skinęłam głową i wyjęłam z torebki paczkę papierosów. Wyjęłam jednego i odpaliłam. Zaciągnęłam się dymem, jednak po kilku sekundach fajka zniknęła spomiędzy moich palców, brutalnie została rzucona na ziemię i przydeptana vansem Louisa.
- Moja dziewczyna nie będzie palić.
- Tego nie było w umowie!
- Musiałaś coś przeoczyć. - odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem. Spojrzałam na niego spode łba i prychnęłam.

     



Tak, wiem. Zawaliłam. Rozdział strasznie słaby i nudny. Ale historia musi się powoli rozkręcić, dlatego mam nadzieję, że nie zrezygnujecie z czytania. Czekam na Wasze komentarze. Buziaki!
PYTANIA DO BOHATERÓW/AUTORKI: KLIK
FACEBOOK: KLIK

środa, 18 czerwca 2014

ROZDZIAŁ DRUGI: "Serio aż tak Ci zależy na tych pieniądzach?"

      Koniecznie przeczytajcie notkę pod postem! Dziękuję!


Cher Lloyd - Human

  - Zgadzam się. - powiedziałam pewnym głosem, kiedy następnego dnia spotkałam się z Tomem. Tym razem przyszedł sam.
Mężczyzna uśmiechnął się w odpowiedzi i podsunął mi pod nos umowę. Czytałam dokładnie każdy punkt, tak, by nie ominąć żadnego haczyka. Spodziewałam się wszystkiego, co było tam zapisane. Między innymi to, że nikt nie może dowiedzieć się prawdy, muszę być na każde zawołanie...bla bla bla. Uśmiechnęłam się do Toma i zapisałam swoje nazwisko w odpowiednim miejscu.
- Pozostała jeszcze sprawa wynagrodzenia. - odezwał się, wyjmując kolejną kartkę, którą również musiałam podpisać. Oczy o mało nie wyszły mi ze źrenic. - To na początek. Powiedzmy, że tyle dostajesz za podpisanie umowy. - dodał. Skinęłam głową i zrobiłam parafkę. - Jeśli chcesz pieniądze jeszcze dzisiaj mogą wpłynąć na Twoje konto.
- Byłabym wdzięczna.
- To ja jestem wdzięczny Tobie. Na prawdę ratujesz sytuację. Nie każdy zgodziłby się na takie coś.
- W normalnej sytuacji też bym się nie zgodziła, ale sytuacja, w której teraz się znajduję po prostu mnie do tego zmusza. Nie mam wyjścia, chociaż tak bardzo nie chcę okłamywać tylu ludzi.
- Rozumiem, że to dla ciebie niefortunna sytuacja. Postaram się żeby jak najszybciej to zakończyć.
- Dziękuję.
- Powinniśmy się zbierać, jeśli chcesz poznać chłopaków.
- Ale jak to? Teraz?
- Tak. Pewnie już na nas czekają. Chodźmy. - powiedział z uśmiechem. Wstałam z drewnianego krzesła i podążyłam za mężczyzną, który okazał się być na prawdę miłym facetem. Nie wiem dlaczego, ale od razu mu zaufałam.

        Droga do domu chłopaków minęła mi bardzo szybko. Może dlatego, że wciąż spoglądałam na swoje trzęsące się ręce? Nie ukrywam, że bardzo się denerwowałam, co zauważył Tom, który swoim uśmiechem dodawał mi otuchy.
        W końcu znaleźliśmy się pod ogromnymi białymi drzwiami, które Tom otworzył i zaprosił mnie do środka. Moim oczom ukazał się ogromny hol z szerokimi, białymi schodami. Z pomieszczenia po mojej prawej strony usłyszałam męskie głosy. Jak się domyśliłam, należały one do chłopaków. Nie wiedziałam, że mieszkają razem. Razem z Tomem weszliśmy do salonu, który również był utrzymany w jasnych barwach. W rogu zauważyłam nieduży kominek, co sprawiało, że pomieszczenie stawało się bardzo przytulne.
        Dopiero kiedy mężczyzna stojący za mną odchrząknął, pięć par oczu zwróciło się w naszą stronę. Wśród nich rozpoznałam Louisa i bodajże Harry'ego, których spotkałam dzień wcześniej.
- Zgodziła się? - odezwał się lokaty.
- Tak, zgodziła. - odpowiedziałam za ich menadżera. W moim głosie można było wyczuć odrobinę irytacji, wynikającej z tego, iż chłopak zachował się tak, jakby mnie tam wcale nie było. Harry prawdopodobnie to zauważył, przez co lekko się do mnie uśmiechnął i uciekł wzrokiem.
- Jestem Liam. - podszedł do mnie wysoki brunet, który podobno nazywany był Daddym Direction. (Odrobiłam zadanie domowe i poczytałam trochę na temat popularnego zespołu, z którym miałam spędzać coraz więcej czasu). - A to Niall, Louis, Harry i Zayn. - dodał i po kolei wskazywał na chłopaków.
- Miło mi poznać. Jestem Annie.
- Będziesz udawać dziewczynę Louisa? To szaleństwo! - odezwał się blondyn, sięgając po kanapkę. Od razu wiedziałam, że to ten, który jest wiecznie głodny. Serio? Wcale tego po nim nie widać.
- Powiedzmy, że pewne sprawy ułożyły się tak, że nie mam innego wyjścia. I też uważam, że to szaleństwo.
- Kochanie... - wtrącił się Louis podchodząc do mnie i kładąc rękę na moim ramieniu. - Jesteśmy razem, a ja o Tobie nic nie wiem. Musimy się lepiej poznać, zapraszam. - powiedział i wskazał na schody znajdujące się w korytarzu. Dotknął mojej dłoni, przez co przez moje ciało przeszło tysiące dreszczy, a na mojej twarzy pojawiły się różowe rumieńce. Nie mam pojęcia, dlaczego tak zareagowałam.
        No dobra, przyznaję.
Louis Tomlinson jest przystojny, ale co z tego? Spotkałam już wielu chłopaków, których mi się podobało, ale nigdy tak nie reagowałam na czyiś dotyk.
        Podążyłam za chłopakiem, który wciąż dotykał mojej dłoni. Chyba zauważył moje zmieszanie, gdyż od razu uśmiechnął się pod nosem.
        Zaprowadził mnie do pokoju, który prawdopodobnie należał do niego. Zgarnął stertę ubrań z czarnej, skórzanej kanapy,na której od razu usiadł i poklepał miejsce.
- Annie. - wypowiedział moje imię jakoś inaczej. A może mi się zdawało? Popatrzył w moje oczy i się uśmiechnął. Na mojej twarzy znowu pojawiły się rumieńce. Cholera pomyślałam i modliłam się w duchu, by chłopak ich nie zauważył. - Serio aż tak zależy ci na tych pieniądzach? - spytał, a ja spuściłam głowę. Cały czar prysł. Czy on uważał mnie za jakąś pustą lalę, która od razu po wypłacie biegnie do galerii i wszystko wydaje? No przepraszam bardzo, ale tak to zabrzmiało. Zgodzicie się ze mną?
        Zastanawiałam się chwilę nad odpowiedzią.
- Tak jak wcześniej powiedziałam, jestem w takiej sytuacji, że nie miałam innego wyjścia. Na prawdę potrzebuję tych pieniędzy.
- Chcesz spełnić swoje marzenie? Zwiedzić świat? - spytał, a ja kiwnęłam przecząco głową. - Więc o co chodzi?
- Mam młodszą siostrę, która jest bardzo chora. Konieczna jest bardzo droga operacja. Tak na prawdę Tom spadł mi z nieba, bo na tę sumę musiałabym pracować dobre kilka lat.
- Ja...ja nie wiedziałem. Przepraszam. Bardzo mi przykro. Teraz wszystko rozumiem. Mogę ci jakoś pomóc?
- Nie. I tak już dużo zrobiliście. W końcu to dzięki Wam moja siostra ma szansę na normalne życie.

        Louis okazał się być świetnym człowiekiem. Niby gwiazda, a jednak normalny chłopak, któremu udało się spełnić swoje marzenie.
        Rozmowę przerwał Tom, który wszedł do pokoju oznajmiając, że pora pokazać się dziennikarzom. Głośno westchnęłam.
        Zaczyna się (piekło)? Pomyśl o Kim, Annie. Dzięki temu będzie zdrowa.
        Zeszliśmy na dół, gdzie spotkaliśmy się ze wzrokiem pozostałych chłopaków.
- Tak ładnie ze sobą wyglądacie. - odezwał się Niall z wymalowanym uśmiechem na twarzy.
- Byłbym zapomniał. - wtrącił się Tom. O nie. Co on znowu wymyślił? - Powinniście zrobić sobie wspólne zdjęcie i wstawić  je na Twittera i Instagrama. Zauważyłam, że dla Louisa to nie był żaden problem, gdyż chłopak tylko skinął głową sięgając do kieszeni po swojego iPhone'a. Wyciągnął rękę i CYK. Zdjęcie zostało zrobione. Poklikał trochę w telefonie, po czym włożył go z powrotem do kieszeni.


        Chociaż był początek października, to na dworze temperatura była wysoka. 
        Zdziwiłam się kiedy chłopak dotknął mojej dłoni, jednak po chwili zorientowałam się, że to było w umowie. Każda para trzyma się za ręce.
        Ogarnij się Annie. To przecież nic takiego.
        - Opowiedz mi coś o sobie. Od dawna mieszkasz w Londynie? Uczysz się? Studiujesz? - brunet przerwał ciszę, a zarazem moje przemyślenia.
- W Londynie mieszkam od przedwczoraj. Wcześniej mieszkałam w Clayton, to małe miasteczko niedaleko Manchesteru. W tym roku skończyłam szkołę średnią, ale nie wybieram się na studia, wiesz, sytuacja w domu za bardzo mi na to nie pozwalała.
- Więc skąd pomysł żeby zamieszkać tu, w Londynie?
- Postanowiłam zarobić trochę pieniędzy, a tu mieszka moja koleżanka, u której mogłam się zatrzymać. Clayton to mała mieścina, więc trudno tam o pracę.
- Przepraszam, że pytam, ale twoi rodzice nie pracują?
- Mama pracuje, ale to, co zarabia starcza tylko na życie, a trzeba jeszcze kupować leki dla małej.
- No a tato?
- Taty nigdy nie poznałam. Zostawił moją mamę, gdy tylko dowiedział się, że zaszła w ciążę. Moja mama przez długi czas nikogo nie miała. Kilka lat temu poznała Franka, który jest ojcem Kim, ale ten zmarł dwa lata temu. Chorował na raka.
- Jej, tak mi przykro. - odpowiedział prawie szeptem, a potem ku mojemu zaskoczeniu mocno mnie przytulił. Chwilę później ruszyliśmy w dalszą drogę. - U mnie też nigdy nie było za ciekawie. Moi rodzice rozwiedli się kiedy miałem dziesięć lat. Ale mam cztery siostry. Rozumiesz to? Pięć kobiet w domu i ja sam. Ale one są najważniejszymi osobami w moim życiu. Mama też sobie wszystko poukładała i teraz ma faceta, Marka. Bardzo go lubię.
- Czasami życie jest bardzo skomplikowane, ale przecież gdyby wszystko przychodziło tak łatwo, to byłoby zbyt nudno. Ale moja mama nie zasłużyła na taki los. Jest wspaniałą kobietą.
- To już wiem po kim odziedziczyłaś tę cechę. - uśmiechnął się, a na moich policzkach znów pojawiły się czerwone plamy. Który to już raz?


Witajcie!
Przepraszam, że nie napisałam nic pod ostatnim postem, ale bardzo się spieszyłam, bo koniecznie chciałam dodać tamtego dnia pierwszy rozdział. 
Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodoba i z rozdziału na rozdział przybędzie co raz więcej czytelników. Szczerze mówiąc (w sumie pisząc) jest to moje pierwsze opowiadanie, które zaczynam publikować, dlatego przepraszam Was za jakiekolwiek błędy. Będę wdzięczna jeśli napiszecie mi w komentarzach co jest nie tak, spokojnie, zniosę krytykę. Doceniam szczerość, więc nie bójcie się wyrazić swojej opinii. Będzie to dla mnie wiele znaczyło.
Wiem, że wygląd bloga nie powala, ale kompletnie nie ogarniam tych wszystkich szablonów itp., więc jeśli znajdzie się wśród Was miła duszyczka, która mi w tym pomoże (tzn. zrobi jakiś szablon) będę bardzo szczęśliwa.
To chyba wszystko, co chciałam Wam przekazać. 
Mam nadzieję, że będzie nam się miło współpracowało. 
Liczę na Wasze komentarze. 
Do następnego! Całusy! Ciao!



     
     

sobota, 14 czerwca 2014

ROZDZIAŁ PIERWSZY: "Nawet Twoi najbliżsi, nie dowiedzą się prawdy."

KLIK

         Zrobiło mi się słabo.
         Usiadłam na krześle i spuściłam głowę w dół. Moje ręce się trzęsły, a w oczach gromadziły się łzy. Z niedowierzaniem słuchałam słów mamy, co chwilę kręcąc głową i myśląc, że tym sposobem odgonię wiadomości, które do mnie docierały.
- Jak to możliwe? Przecież lekarze mówili... - wyjąkałam. W moim gardle powstała ogromna gula, przez co moje słowa mogły być niezrozumiałe.
- Wyniki ostatnich badań wykazały, że konieczna jest ta operacja w Monachium. Inaczej ona...ona może...
- Mamo, nawet tak nie mów. Obiecuję, że się tym zajmę. Zdobędę te pieniądze, nie martw się. - podeszłam do kobiety i ją przytuliłam. Wiedziałam, że to i tak nie pomoże, ale chciałam, by miała pewność, że jestem przy niej i zrobię wszystko, by moja siostra była zdrowa.
        Wadę serca Kim wykryto od razu po urodzeniu. Lekarze zapewniali, że będzie mogła z tym (prawie) normalnie żyć, jednak powikłania po kolejnych grypach doprowadziły do zagrożenia życia siedmiolatki. Konieczna jest operacja, która zostałaby przeprowadzona w Niemczech, jednak kosztuje ona 100 tyś funtów. Moja mama pracuje w niewielkim sklepie, lecz jej wypłata ledwo starcza na życie. Taty nawet nigdy nie poznałam, więc na niego też nie ma co liczyć.
        Czuję się odpowiedzialna za zdrowie mojej małej siostrzyczki.
        Wyszłam z kuchni i zamknęłam się w swoim pokoju. Musiałam pobyć chwilę sama. W mojej głowie rodziło się mnóstwo pomysłów, ale każdy kolejny wydawał się bezsensowny lub nierealny. Nie miałam pojęcia jak zdobyć tyle pieniędzy.
        Mieszkamy w małym miasteczku niedaleko Manchesteru. Ofert pracy było niewiele, w sumie żadnej. Jedynym wyjściem było wyjechanie do stolicy.
        Wzięłam do ręki swój telefon i odszukałam odpowiednią pozycję. Jeden sygnał, drugi...
- Halo? - usłyszałam głos mojej koleżanki, którą poznałam kilka lat temu. Obecnie studiuje w Londynie.
- Cześć, Molly. - zaczęłam niepewnie.
- Annie! W końcu się odezwałaś! Co tam u Ciebie?
- Ostatnio dużo się dzieje. Wiesz, dzwonię w pewnej sprawie. Muszę na jakiś czas wyjechać do Londynu i...
- Oczywiście, że możesz ze mną zamieszkać! Kiedy przyjeżdżasz?
- Naprawdę? Będę o 19.
- W takim razie będę czekać na ciebie na stacji. Nawet nie wiesz jak się cieszę! Do zobaczenia!
- Pa!

       Wyjęłam z szafy dużą torbę i zaczęłam do niej wkładać najpotrzebniejsze rzeczy. Pół godziny później byłam już spakowana. Została mi do załatwienia jeszcze jedna sprawa, a mianowicie poinformowanie mojej mamy o wyjeździe. Nie miałam pojęcia jak zareaguje, ale w tamtym momencie to było jedyne wyjście.
Trzymając w ręce torbę wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Bagaż zostawiłam w przedpokoju i weszłam do środka, gdzie zastałam rodzicielkę i Kim. Usiadłam na krześle i układałam w głowie słowo po słowie.
- Mamo, wyjeżdżam do Londynu. - oznajmiłam i z nerwów przegryzłam wargę. Czas dłużył mi się niemiłosiernie, a w pomieszczeniu wciąż panowała cisza. Kobieta przerwała zmywanie naczyń i odwróciła się w moją stronę. Wciąż jednak milczała. - To jest jedyne wyjście. Nie wiem jeszcze jak, ale zdobędę te pieniądze. Znajdę pracę, może pożyczę od kogoś chociaż trochę kasy. Dam radę. - dopowiedziałam. - Będziesz zdrowa, Kim. Obiecuję, że lekarze wyleczą ci serduszko. - zwróciłam się do siostry, która po moich słowach usiadła mi na kolanach.
- Błagam Annie. Tylko nie zrób nic głupiego. Wiem, co w takim Londynie może się dziać. Jeśli będziesz miała jakiekolwiek wątpliwości, od razu wracaj do domu, rozumiesz? Jakoś sobie poradzimy. - powiedziała mama i podeszła do nas, po czym utonęłyśmy w jej objęciach.

        Dwadzieścia minut później siedziałam  w pociągu, układając w głowie jakikolwiek plan. Tym sposobem droga zleciała mi szybko i już trzy godziny później znalazłam się na stacji, gdzie czekała na mnie Molly. 
- Annie! Jak ja się stęskniłam! - wykrzyczała, kiedy tylko mnie zauważyła. Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Po wszystkim skierowałyśmy się do jej samochodu. Okazało się, że jej mieszkanie jest niedaleko, więc chwilę później byłyśmy na miejscu.
Molly zaprowadziła mnie do mojego tymczasowego pokoju. Tam zostawiłam torbę, po czym skierowałam się w stronę kuchni, skąd unosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. 
Ward postawiła przede mną kupek z czarną cieszą i usiadła naprzeciwko.
- Więc opowiadaj. - powiedziała. Doskonale wiedziałam o co chodzi. Chciała  poznać powód mojego przyjazdu.
- Z Kim jest coraz gorzej, żadne leki już nie działają. Konieczna jest bardzo droga operacja. Muszę zarobić jakoś te pieniądze.
- Ile potrzebujesz?
- Ponad sto tysięcy. Nie wiem jak to zrobię, ale muszę zdobyć tę sumę. Muszę to zrobić dla Kim.
- Rozumiem Cię. Może będę mogła ci jakoś pomóc? Pogadam z rodzicami, może będą w stanie dać coś od siebie. 
- Dziękuję Ci i obiecuję, że zwrócę co do grosza.

        Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Nigdy nie potrafiłam spać w nowych miejscach, więc i tym razem nie było inaczej. Po nieprzespanej nocy wypiłam kubek gorącej kawy, od której byłam chyba uzależniona, po czym przebrałam się w krótkie spodenki i białą bokserkę, a na nogi włożyłam granatowe trampki sięgające za kostkę. 
Poszłam do najbliższego kiosku i kupiłam kilka gazet codziennych, po czym usiadłam w niewielkiej knajpce, gdzie zamówiłam sobie ulubiony napój i gorącego tosta. Była godzina dziewiąta, jednak w pomieszczeniu było sporo ludzi.   Po kolei przeglądałam różne oferty pracy, których nie było zbyt wiele. Na osobnej karteczce zapisywałam numery telefonów.
        Godzinę później na swojej liście skreśliłam kolejną pozycję, gdyż po tym jak do nich zadzwoniłam, znowu usłyszałam  "już nieaktualne". Westchnęłam i wystukałam na telefonie kolejny ciąg cyfr, kiedy usłyszałam nad sobą czyiś głos. Podniosłam głowę i zobaczyłam trzech mężczyzn. Dałabym sobie rękę uciąć, że gdzieś ich już spotkałam.
- A nie mówiłem? Ona będzie idealna. - odezwał się jeden z nich, który był wyraźnie starszy od pozostałej dwójki. - Przepraszam, możemy się dosiąść? 
- Ymm, tak. Proszę. - odpowiedziałam, wciąż nie rozumiejąc ich zachowania. 
Usiedli naprzeciw mnie i zaczęli szeptać między sobą, co mnie trochę irytowało, dlatego wrzuciłam gazety do torby i już miałam odchodzić, kiedy zatrzymał mnie głos najstarszego mężczyzny.
- Usiądź, proszę. Chcielibyśmy z tobą o czymś porozmawiać. - powiedział. Wróciłam na swoje miejsce i czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia. - Jestem Tom, a to Harry i Louis.  - przedstawił, po czym każdy z nich podał mi rękę.
- Annie. - odpowiedziałam.
- Nie wyglądasz na zaskoczoną, ani podekscytowaną. - zaczął Tom. - Więc pewnie nie kojarzysz chłopaków?
- Nie za bardzo. Czy mógłbyś się streszczać? Nie mam zbyt dużo czasu.
- Więc powiem w skrócie. Chłopcy są członkami zespołu One Direction.  Jest jeszcze trzech chłopaków, ale to nie jest teraz najważniejsze. Ostatnio pojawiły się plotki, że Louis i Harry są parą, co oczywiście jest nieprawdą. Jednak media wciąż wypisują bzdury na ich temat. Chcę to definitywnie zakończyć, a jedynym wyjściem jest podanie mediom, że jeden z nich ma dziewczynę. Jednak nie jest to takie proste, gdyż oni nie uwierzą tak od razu, potrzebują dowodów. Jeden z nich, a postanowiliśmy, że będzie to Louis, musi się pokazać publicznie z jakąś dziewczyną, wiesz pocałować, poprzytulać. I tu wkraczasz ty.
- Ja?
- Tak. Potrzebujemy kogoś, kto będzie przez jakiś czas udawać dziewczynę Louisa. To wszystko będzie trwać jakieś dwa, trzy miesiące, nie więcej. No i oczywiście nie za darmo. Dostaniesz za to duże pieniądze, o których porozmawiamy, kiedy się zdecydujesz. Jeśli się zgodzisz, podpiszemy umowę, będziesz musiała podpisać, że nikt, nawet Twoi najbliżsi, nie dowiedzą się prawdy. 
- Dlaczego akurat ja?
- Siedzieliśmy przy stoliku obok i zwróciliśmy na ciebie uwagę. Śliczna, szukająca pracy, po prostu idealny materiał. Możesz się oczywiście zastanowić. Możemy się umówić na jutro. W tym samym miejscu o 13? 
- Ok. Zastanowię się, ale nie oczekujcie pozytywnej odpowiedzi. Dla mnie to jest absurdalne. - odpowiedziałam i odeszłam. 
        A może to nie taki zły pomysł? W końcu wspomniał coś o dużych pieniądzach...