poniedziałek, 29 grudnia 2014

LIEBSTER AWARD

Nominacja do LA jest otrzymywana od innego bloggera w ramach za 
"dobrze wykonaną robotę".

Zasady:
1. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań od osoby, która cię nominowała.
2. Trzeba zadać 11 swoich pytań pod nagrodą LA.
3. Następnie trzeba nominować 11 blogów, których właścicieli informujesz.
4. Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.


Bardzo dziękuję za nominację autorce bloga:
 http://hope-fanfiction-louis-tomlinson.blogspot.com/

MOJE PYTANIA I ODPOWIEDZI:

1. Co robisz, kiedy nie masz weny?
Siadam przed laptopem z kubkiem kakao lub kawy, włączam swoją ulubioną piosenkę i...piszę.

2. Masz jakiegoś zwierzaka?
Tak, mam dwa koty.

3. Twoje hobby to...?
Żużel, piłka nożna.

4.  Lubisz/Lubiłaś szkołę?
Nie miałam jakiś dużych problemów z nauką, czy nauczycielami, dlatego szkołę wspominam bardzo dobrze.

5. Masz przyjaciółkę/przyjaciela?
Oczywiście, każdy w swoim życiu powinien znaleźć osobę, z którą o wszystkim może porozmawiać.

6. W jakim województwie mieszkasz?
Wielkopolskie.

7.  Od kiedy piszesz bloga? :)
Od czerwca.

8. Masz już plany na 2015 rok?
Nie lubię planować, nie chcę być później zawiedziona, gdy coś nie wyjdzie.

9. Lubisz jeść cytrynę?
Z cukrem? Uwielbiam! :)

10. Co lubisz jeść?
Jestem miłośniczką ryb, owoców morza itp.

11. Co sądzisz o gwiazdeczkach typu np... Kwiatkowski? (Nie mam zamiaru kogokolwiek obrazić! Nie jestem hejterką!)
Jeśli są, to niech są. Nie przeszkadzają mi. 


PYTANIA DO NOMINOWANYCH:
1. Pierwsza rzecz, jaką robisz po wstaniu z łóżka?
2.Co lubisz robić w wolnym czasie?
3. Ulubiony film?
4. Co spowodowało, że zaczęłaś pisać bloga?
5. Czego najbardziej się boisz?
6. Co poprawia Ci humor?
7. Ulubiona książka?
8. Kto jest Twoim bohaterem dnia codziennego?
9. Jakie znasz języki obce?
10. Jaka piosenka oddaje Twój dzisiejszy nastrój?
11. Jakie wydarzenie z roku 2014 pozostanie w Twojej pamięci?



BLOGI,KTÓRE NOMINUJĘ:
1. www.rytm-jego-slow.blogspot.com
2. www.non-clamabit.blogspot.com
3. www.lasthopefanfiction.blogspot.com
4. www.behindthemask-btm.blogspot.com
5. www.ona-jest-tylko-problemem.blogspot.com
6. www.truly-madly-creazy-deeply.blogspot.com
7. www.gotta-be-you-darling.blogspot.com
8. www.comatose-feeling.blogspot.com
9. www.the-hooker.blogspot.com
10. www.insomnia-fanfiction.blogspot.com
11. www.jesienia-pisane.blogspot.com


Dziękuję za nominację i gratuluję nominowanym!

piątek, 12 grudnia 2014

NOWE OPOWIADANIE

Zapraszam na moje nowe opowiadanie :) Nie będzie ono o One Direction, jednak mam nadzieję, że Wam się spodoba i będę mogła podzielić się z Wami moją największą pasją...
www.soml-speedway-story.blogspot.com

sobota, 6 grudnia 2014

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY: Popełniłaś właśnie największy błąd w swoim życiu. I nie chodzi mi o to, że poszłaś z nim do łóżka.

     




         - Co...Co Ty tu robisz? - spytał Louis, kiedy weszliśmy do kuchni. A więc, to jest Eleanor. Szczupła, wysoka brunetka zrobiła krok w naszą stronę. Odgarnęła brązowe, lekko falujące włosy i spojrzała na Louisa swoim ogromnymi, niebieskimi oczami. Cholera, nie tak ją sobie wyobrażałam. Przecież Calder to chodzący ideał!
- Skończył mi się kontrakt i postanowiłam wrócić. Bardzo za Tobą tęskniłam. - odpowiedziała z lekkim uśmiechem i położyła swoją dłoń na ramieniu chłopaka. Louis zrobił krok do tyłu i mocniej ścisnął moją dłoń.
- Eleanor, poznaj Annie. Moją dziewczynę. - powiedział i objął mnie ramieniem.
- Dz...Dziewczynę? - spytała niemal szepcząc. - A co z Leanor?
- Leanor nie ma, odkąd zdradziłaś mnie z Maxem.
- Dobrze wiesz, że kocham tylko Ciebie.
- Ale zrozum, że ja Cię nie kocham. Nie po tym, co mi zrobiłaś. Przespałaś się z tym skurwielem i wyjechałaś. Jesteś dla mnie zerem, Eleanor. Nie chcę Cię znać. - odpowiedział spokojnym tonem. Dziewczyna wpatrywała się w niego wyraźnie zaskoczona. Po krótkiej chwili odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami.
        Nikt się nie odzywał. Co chwilę napotykałam wzrok któregoś z chłopaków, jednak w uszach wciąż piszczała cisza.
        W końcu postanowiłam to przerwać i oznajmiłam, iż wrócę do domu. Niestety, Louis uparł się, że mnie odwiezie. Bałam się zostać z nim sam na sam. To, co się wydarzyło w nocy...Potem pojawienie się Eleanor...Myślę, że każdy z nas ma sporo do przemyślenia.
         Podjechaliśmy pod kamienicę, gdzie mieszkałam wraz z Molly.
- Ym, dzięki, że mnie odwiozłeś. - odezwałam się, przerywając ciszę, która panowała przez całą drogę.
- Annie, co do dzisiejszej nocy...
- Tak, wiem, Louis. Jest ok, naprawdę. Byliśmy pijani, trochę nas poniosło.
- Uważasz, że...
- Spokojnie. Obiecuję, że to nie zmieni niczego między nami. Najlepiej będzie, jeśli o tym zapomnimy.
- Tak. Tak będzie najlepiej.
- Cieszę się, że się ze mną zgadzasz. Do zobaczenia, Lou. - odpowiedziałam i wysiadłam z samochodu.
         Patrzyłam na oddalające się Audi. Czułam, jak moje serce powoli rozpada się na miliony małych kawałków. Gdzieś, głęboko w środku, miałam nadzieję, że powie, że dla niego to coś znaczyło, a on nawet potwierdził to, że powinniśmy o tym zapomnieć. Poczułam mokre łzy na policzkach. Szybko je wytarłam i ze sztucznym uśmiechem weszłam do mieszkania.
- Annie! - Już od progu usłyszałam głos przyjaciółki. Zdjęłam buty i na bosaka przeszłam do kuchni, gdzie zastałam blondynkę. -  Martwiłam się. Nie wróciłaś na noc, telefon miałaś wyłączony. Dopiero Harry mi powiedział, że impreza się przedłużyła i u nich nocowałaś.
- Przepraszam. Rozładował mi się telefon.
- Ann, wszystko w porządku?
- Tak, po prostu jestem zmęczona, niewyspana.
- Harry prosił, bym z Tobą porozmawiała. Podobno Eleanor wróciła.
- Tak, wróciła. Powiedziała Louisowi, że nadal go kocha, ale ten ją odtrącił. Za bardzo go zraniła.
- Jaka ona jest?
- Idealna. Wysoka, szczupła, śliczna.
- Cholera. Myślisz, że może coś być między nimi?
- Nie wiem. Raczej nie.
- Annie, co się dzieje? Tu wcale nie chodzi o Eleanor, prawda? Powiedz mi, proszę. Może będę mogła Ci jakoś pomóc.
- Spałam z Louisem.
- Spałaś z Loui...Że co?! Ale spałaś z nim, że SPAŁAŚ?!
- Aha. - potwierdziłam.
- To...To fantastycznie! Od dawna wiedziałam, że macie się ku sobie! No i wcale nie musisz się martwić o ten chodzący ideał! Jeśli z nim jesteś tak naprawdę, to ona jest skończona!
- No właśnie, nie jest fantastycznie, bo dla Louisa to kompletnie nic nie znaczyło, rozumiesz? To tylko alkohol! Koniec bajki! Nie ma szczęśliwego zakończenia, bo księżniczka została sama ze złamanym sercem.
- Skąd wiesz, że dla niego to nic nie znaczyło?
- Powiedział mi to przed chwilą w samochodzie. No, może nie ujął tego tak dosłownie, ale dał mi to do zrozumienia.
- A ty powiedziałaś mu, że coś do niego czujesz?
- Nie. Nie potrafiłam. To ja zaproponowałam, żebyśmy o tym zapomnieli, a on się na to zgodził.
- Annie, kochanie. Popełniłaś właśnie największy błąd w swoim życiu. I nie chodzi mi o to, że poszłaś z nim do łóżka. Powinnaś mu powiedzieć o swoich uczuciach. A może jest inaczej? Wychodząc z tą propozycją, to ty dałaś mu do zrozumienia, że dla Ciebie to nic nie znaczyło. A on, biedny, się na to zgodził, bo co miał zrobić? Może on czuje się dokładnie tak samo, jak Ty w tej chwili?
- Nie wiem, Molly. Na razie nie chcę o tym myśleć. Jedyne czego chcę w tej chwili, to znaleźć się w swoim łóżku.

*Louis*

- Rozmawiałeś z nią? - usłyszałem głos Harry'ego, który wszedł do mojego pokoju. Kiedy wróciłem od Annie, od razu skierowałem się do siebie. Nie miałem ochoty na rozmowy z chłopakami. Chciałem być sam, przemyśleć to wszystko. Ale zawsze w takiej chwili obok mnie jest mój przyjaciel "Harry - dobra rada". Cieszę się, że go mam.
Dopiero po chwili dotarły do mnie jego słowa. Skąd on wiedział?!
- Po wizycie Eleanor zadzwoniłem do Molly. Wiedziałem, że w takiej sytuacji Annie będzie potrzebowała przyjaciółki. Jak ona się z tym czuje?
- Jak się z tym czuje? Jest jej to obojętne. Ja jestem jej obojętny.
- O czym ty mówisz, Louis?
- Harry, przespałem się z nią. To znaczy, z mojej strony, to było coś...Coś czego pragnąłem od dawna. Mięć ją tylko dla siebie. Ale kiedy ją odwoziłem do domu, to powiedziała, że wszystkiemu winien był alkohol, i że powinniśmy o tym zapomnieć.
- No i co ty na to?
- Powiedziałem, że to dobry pomysł.
- A zrobiłeś to, bo?
- Bo nie mogłem się przyznać, że ją kocham! Chociaż...I tak jej to wczoraj powiedziałem. To znaczy dzisiaj.W nocy. Ale najwidoczniej ona tego nie pamięta. Może to i dobrze. Wyszedłbym tylko na idiotę, gdybym się przyznał,bo to, że ona nie odwzajemnia moich uczuć, widać gołym okiem.
- To ja Ci teraz powiem, co ja o tym myślę. Powiem Ci, że jesteś skończonym dupkiem i idiotą. Człowieku, nie znasz jej od wczoraj! Przecież Annie nie poszłaby do łóżka z pierwszym lepszym facetem! Ona nie jest z tych. I jestem pewien, że to również nie jest sprawka alkoholu. Bo wcale tak dużo nie wypiła. Wiem, bo sam widziałem. Zastanów się nad tym. - odpowiedział, co na prawdę dało mi dużo do myślenia. Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł. Położyłem się na łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.

          Obudził mnie dzwonek mojej komórki. Rozejrzałem się dookoła. Musiał być już późny wieczór, bo dookoła panowała ciemność. Podniosłem telefon i zobaczyłem na ekranie napis "ELEANOR".
- Cześć. - odezwałem się.
- Cześć, kochanie. Loui, musisz po mnie przyjechać. Po prostu musisz. Chyba za dużo wypiłam, jest mi niedobrze, kręci mi się w głowie. Potrzebuję Cię. Proszę, Loui.
Westchnąłem i przewróciłem oczami.
- Dobrze. Gdzie jesteś?
- W Heaven. Pamiętasz gdzie to? Nasz ulubiony klub.
- Tak, pamiętam. Będę za 10 minut. - rozłączyłem się i rzuciłem telefon gdzieś w kąt. Tylko tego mi w tej chwili brakowało. Założyłem bluzę i skierowałem się w stronę garażu.

        - Dziękuję, że po mnie przyjechałeś. - powiedziała Eleanor, kiedy podjechaliśmy pod jej dom.
- Nie ma sprawy.
- Po tym, co mi powiedziałeś, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Musiałam jakoś odreagować. Loui, może uda nam się to naprawić? Tak bardzo mi Ciebie brakuje.
- Zrozum, że ja kocham Annie. Nic tego nie zmieni.
- Szczęściara z niej. Cieszę się, że jesteś szczęśliwy. - przybliżyła się i już pół sekundy później złączyła nasze usta w pocałunku. Od razu się od niej odsunąłem.
- Co ty kurwa robisz?!- wybuchnąłem.
- Walczę o to, co moje.
- Eleanor, wyjdź.
- Ale, Loui...
- Po prostu wyjdź. - powtórzyłem, i wtedy to do niej dotarło, bo obdarzyła mnie tylko gniewnym wzrokiem i zamknęła za sobą drzwi. Westchnąłem głośno i skierowałem się w stronę domu.
Co za dzień.

        Otwierając drzwi, spodziewałem się, że usłyszę jakieś krzyki, zobaczę biegających chłopaków. Jednak nic takiego nie zastałem. W całym domu panowała cisza. Zawołałem chłopaków, jednak nikt nie odpowiadał. Przeszedłem się po salonie, kuchni, ale tam ani ducha. Poszedłem do swojego pokoju, wciąż zastanawiając się, gdzie jest reszta. Usiadłem na łóżku i zobaczyłam migające światełko. Cholera, zostawiłem telefon w domu. Odblokowałem i zobaczyłem nieodebrane połączenie od Liama i trzy od Harry'ego oraz kilka wiadomości głosowych, które od razu odsłuchałem.

"Cześć, Louis. Tu Annie. Słuchaj, mam prośbę. Chyba zostawiłam u Was portfel, a mam tam numer do tego lekarza, który ma się zająć Kim. Czy mógłbyś mi go przywieźć? Potrzebuję go. To pilne."

Nacisnąłem klawisz, dzięki któremu miałem odsłuchać kolejną wiadomość, jak się okazało, również była od Annie:

"To znowu ja. Nie ma Cię, nie oddzwaniasz, więc pewnie jesteś zajęty. W takim razie, nie będę Ci przeszkadzać. Przejdę się do Was. Myślę, że spacer dobrze mi zrobi. Do zobaczenia za jakieś pół godziny!"

Hmm. Może Annie przyszła, a chłopcy postanowili ją odwieźć? To by wszystko wyjaśniało. Ale jest jeszcze jedna wiadomość:

"Louis, do cholery odbierz telefon! Jak tylko to odsłuchasz, to oddzwoń do mnie! To kurewsko ważne!"

Już dawno nie słyszałem tak przejętego Harry'ego. W zasadzie to nigdy. Jedno było pewne. Musiało się coś stać! Od razu wystukałem numer chłopaka.
- Louis! W końcu zadzwoniłeś!
- Harry, co się stało? Co to za ważna sprawa? Gdzie jesteście?
- W szpitalu. Annie miała wypadek. Louis, z nią jest naprawdę źle. Natychmiast tu przyjedź. Tylko uważaj na siebie.

Już nic więcej nie słyszałem. Co kurwa? Jaki wypadek? Jak może być źle? To jakiś głupi żart? Jakiś sen? Błagam, niech ktoś mnie natychmiast obudzi!




pytania do bohaterów: KLIK


wtorek, 11 listopada 2014

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY: Odpłynąłem, zatraciłem się w tym.


       *perspektywa Louisa*



          
         Wyszedłem  z mieszkania Annie i Molly czułem...właśnie, co ja wtedy czułem? Smutek, zawód? Wszystko na raz? Sam nie wiem, co sobie myślałem. Przecież oczywiste było to, że Annie nie odwzajemniała moich uczuć. Widziała we mnie tylko przyjaciela. A ja głupi łudziłem się, że prawda może być inna. Naiwniak.
         Po powrocie do domu, od razu skierowałem się do swojego pokoju, kompletnie ignorując zaciekawione spojrzenia chłopaków, którzy najwyraźniej zauważyli, iż coś jest nie tak. Nie chciało mi się teraz tłumaczyć im tego wszystkiego. Chciałem być sam. Przemyśleć sobie to wszystko.
Położyłem się na swoim łóżku i zamknąłem oczy, a ręce ułożyłem sobie pod głową. 
         Nie wiem ile czasu spędziłem w takiej pozycji, ale z rozmyśleń wybudziło mnie pukanie do drzwi. 
- Mogę? - usłyszałem głos Harry'ego. Skinąłem głową, a brunet usiadł na łóżku. - Rozmawiałeś z Annie?
- Tak, rozmawiałem.
- Widzę, że nie wszystko poszło po Twojej myśli?
- Nic nie poszło po mojej myśli. Annie wycofuje się z układu.
- Jak to?!
- Ma tego dosyć. Dziś została napadnięta przez jakieś fanki. Dziewczyna się w tym wszystkim pogubiła. Chce wrócić do swojego dawnego życia, gdzie paparazzi nie śledzili każdego jej kroku.
- Nie próbowałeś jej jakoś zatrzymać? 
- Próbowałem! Chciałem jej nawet wyznać, co czuję, ale wtedy zadzwonił Matt i...
- To może ja z nią porozmawiam? Albo któryś z chłopaków?
- To nic nie da, Harry. To koniec.
- Chyba nie znasz jeszcze mojego uroku osobistego. Nie wiesz, jak on działa na dziewczyny. - uśmiechnął się cwaniacko i odszedł. 

*perspektywa Annie*





        - Louis Cię tu przysłał? Od razu mówię, że nie zmienię zdania. - powiedziałam stanowczym głosem, kiedy w drzwiach zobaczyłam Harry'ego.
- Annie, proszę Cię, porozmawiajmy. I uprzedzam, że Louis nie ma nic wspólnego z moją obecnością tutaj. - odpowiedział robiąc krok w moją stronę. Zaprosiłam chłopaka do środka i zabrałam się za przygotowanie dwóch kaw. - Louis mówił mi, że chcesz zrezygnować.
- Tak, to prawda. Już postanowiłam.
- I nic nie może zmienić Twojej decyzji?
- Harry, zrozum mnie. Moje życie zmieniło się z dnia na dzień. Wiedziałam, że będzie trudno, ale nie spodziewałam się, że aż tak. To mnie przerosło. Nie radzę sobie z tym wszystkim.
- Ale wiesz, że możesz liczyć na wsparcie moje i chłopaków. 
- Wiem o tym.
- Może jeszcze się nad tym zastanowisz, co? Proszę Cię, Annie.
- Harry, ja...
- Proszę. Chociaż kilka dni.
- Niech Ci będzie.
- Dziękuję. Jakie masz plany na wieczór?
- Chyba nie mam żadnych.
- Urządzamy z chłopakami małą domówkę, więc może wpadniesz? Oczywiście Molly też jest zaproszona!
- Niestety, Molly poszła na nockę, ale ja wpadnę z miłą chęcią.
- No to masz pół godziny. Leć się szykować, a ja tu na Ciebie poczekam. Tylko się pospiesz! - krzyknął za mną, gdyż byłam już w drugim pokoju i wybierałam strój na imprezę. Postawiłam na kremową sukienkę w drobne, jasnoróżowe kwiatki, a do tego jeansową kamizelkę i szpilki. Włosy postanowiłam rozpuścić, zrobiłam sobie również delikatny makijaż. Sama w to nie wierząc, wyrobiłam się przed trzydziestoma minutami. 
        Około pół godziny później byliśmy już w domu chłopaków. Spodziewałam się, że gdy wejdę do środka to usłyszę jakieś rozmowy, muzykę itd., jednak w całym pomieszczeniu panowała cisza.
- Zobaczcie kogo przyprowadziłem! - krzyknął loczek, a na jego głośny głos, aż się wzdrygnęłam. Kilka sekund później, zobaczyłam przed sobą cztery dobrze znajome mi twarze. Liam, Zayn oraz Niall przywitali się ze mną, po czym odeszli razem z Harry'm, co oznaczało, że zostałam sama z Louisem.
- Harry był u mnie, rozmawialiśmy i...wstrzymam się z tą decyzją. Chyba podjęłam ją zbyt pochopnie. - odezwałam się jako pierwsza, bo między nami panowała zbyt długa, niezręczna cisza.
- Dziękuję Ci, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Annie, jest coś o czym muszę Ci powiedzieć...
- Tak?
- Chodzi o to, że ja...ja...
- No i gdzie ta impreza? - przerwał mu donośny głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam samego Eda Sheerana w towarzystwie sześciu chłopaków. Za nim zaczęli wchodzić kolejni goście, więc uzgodniliśmy z Louisem, że wrócimy do tej rozmowy później. 
        Po godzinie, w domu chłopaków z One Direction, znajdowało się około 100 osób. To się nazywa prawdziwa "mała domówka". 
        Impreza trwała w najlepsze. Sporo osób było już pijanych na tyle, że przymusowo musiało opuścić willę chłopaków.
       

        - Co tak sama siedzisz? Może napijesz się ze mną? Przyniosłem Ci drinka. Porozmawiamy. - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos i już parę sekund później obok mnie usiadł Louis, trzymający dwie szklanki. Podał mi jedną z nich i kontynuował: - Jeszcze raz chciałbym Ci podziękować za to, że nie rezygnujesz. Nie masz pojęcia, jakie to dla mnie ważne.
- A nie byłoby łatwiej, gdybyś znalazł prawdziwą dziewczynę? Wiesz, bez tego całego udawania i w ogóle.
- To wcale nie jest takie proste. Jesteśmy znani szczególnie wśród dziewcząt,to one stanowią zdecydowaną większość naszych fanów. Jakoś nie potrafię ufać ludziom, bo nie wiem, czy zadają się ze mną, bo jestem po prostu sobą, czy dlatego, że jestem sławny. Zresztą, sama widziałaś jak to było z tą Twoją koleżanką z Clayton...Tą...
- Alison?
- Właśnie. Alison. Mówiłaś, że zawsze było szkolną gwiazdą. A teraz, kiedy zrobiło się o Tobie głośno, nagle udaje Twoją dobrą znajomą.
- Coś w tym jest. Ale spójrz na to z drugiej strony. Przecież nie wszyscy są tacy. Skąd wiedziałeś, że ja nie jestem Waszą fanką i zgodziłam się na ten układ dla sławy, dla darmowych biletów na koncert, by cały świat dowiedział się, że to właśnie ja jestem dziewczyną Louisa Tomlinsona?
- Ty jesteś inna niż wszystkie dziewczyny i właśnie dlatego się w Tobie...Ekhem. Właśnie to w Tobie lubię. Bije od Ciebie takie ciepło, gdyby każdy człowiek był choć w małym stopniu taki jak Ty, świat byłby lepszy, uwierz mi. No i nasze pierwsze spotkanie. Zareagowałaś tak bardzo spokojnie, wręcz było to dla ciebie obojętne. Najważniejsze było zdrowie Twojej siostry. Uwierz mi, nie wszystkie nasze fanki tak reagują.
- Widziałam. Podziwiam Was za to, że to znosicie.
- To właśnie im zawdzięczamy cały sukces. Są dla nas najważniejsze. Ale dosyć tych poważnych rozmów. Drink się skończył, więc lecę po kolejnego. - puścił do mnie oczko i zniknął na chwilę. Później przyszedł czas na następnego i następnego...Czułam, że wypiłam trochę za dużo, no ale raz się żyje, prawda?
       

*perspektywa Louisa*

        - Chodź, chcę Ci coś pokazać. - szepnąłem do ucha Annie i ująłem jej dłoń. Skierowałem się w stronę mojego pokoju. Wyczuwałem za sobą nieco chwiejny krok dziewczyny. 
- Gdzie mnie prowadzisz? Wiem! Chcesz wykorzystać to, że jesteś lekko podpita! Niestety, muszę Cię zawieść, nie jestem na tyle pijana, by wiesz...No,wiesz...
- Czyli gdybyś wypiła troszkę więcej, to bez problemu, wiesz...No, wiesz? - spojrzałem na nią i znacząco poruszyłem brwiami, a Annie uderzyła mnie z łokcia, ale już po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
         Otworzyłem drzwi swojego pokoju i przepuściłem brunetkę. 
- Więc? Co takiego chciałeś mi pokazać? - spytała zniecierpliwiona. Ponownie ująłem jej dłoń i wyprowadziłem na balkon, po czym kazałem spojrzeć przed siebie. Naszym oczom ukazał się niesamowity widok na miasto. Dziewczyna spoglądała z lekko uchylonymi wargami, więc byłem pewien, że zrobiło to na niej wrażenie. - Tu jest tak pięknie. - wydusiła z siebie po chwili.
- Lubię tu przychodzić, kiedy chcę o czymś pomyśleć. Kiedy chcę być sam. 
- Teraz nie jesteś sam.
- Jestem tu z Tobą, fakt. Ale wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Jest idealnie.
- Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać.
- Tak. Muszę Ci o czymś powiedzieć. Sam nie wiem, jak mam to wytłumaczyć. To się po prostu stało i... - zacząłem, ale przerwał mi dzwonek komórki Annie. Cholera! W takim momencie! Od razu domyśliłem się kto dzwoni. - Odbierz. - powiedziałem i już miałem wychodzić z balkonu, ale zatrzymała mnie brunetka, która chwyciła moją dłoń. Błagam, już nigdy nie puszczaj.
- Louis, chcę żebyś wiedział, że mnie i Maxa nic nie łączy. 
- To Twoja sprawa Annie, ja się nie wtrącam.
- Po prostu chciałam żebyś wiedział. - odpowiedziała i spojrzała na mnie. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że stoimy bardzo blisko siebie,  nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Powoli spuściłem głowę, tak by zrównać się z dziewczyną i delikatnie musnąłem jej usta. Nasze dłonie wciąż były splecione. Drugą rękę położyłem na jej policzku. Nasz pocałunek był bardzo spokojny, ale zarazem namiętny. Oderwaliśmy się  od siebie po jakimś czasie.
- Kocham Cię, Annie. Właśnie to chciałem Ci powiedzieć. Kocham Cię. - wydusiłem z siebie w końcu, spoglądając w jej cudowne oczy i ponownie ją pocałowałem. 

         Nasz pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Nie odrywając się od siebie, powoli weszliśmy do pokoju, a ręce Annie powędrowały pod moją koszulkę, a jej dotyk sprawiał, że zapominałem o tym, co się działo w owym momencie. Miała delikatne i gładkie dłonie.
Delikatnie popchnąłem ją na łóżko i zacząłem całować jej szyję, po czym zdjąłem jej kamizelkę, zsunąłem z ramion sukienkę i zjechałem ustami na gołą skórę. Sam widok nagiej Ani był rozkoszą. Dziewczyna drgnęła, ale dla otuchy pocałowałem ją namiętnie w usta. Były gorące. Wciąż czułem, jak drżała. Zacząłem całować jej jędrne piersi i pięknie opalony brzuch, lecz ona mi 
przerwała. Teraz to ona zaczęła mnie powoli rozbierać, pieszcząc ustami odsłaniane części ciała, ramiona, kark, plecy, brzuch... 

Wchodziłem w nią powoli, delikatnie, nie chcąc zrobić jej krzywdy. Jęknęła i zamknęła oczy. Pocałowałem jej powieki. Czułem cudowne ciepło jej wnętrza i na chwilę dałem się ponieść temu, co teraz czułem. Odpłynąłem, zatraciłem się w tym. Wycofałem się odrobinę, po czym znów zagłębiłem się w niej. Spokojnie, bez pośpiechu powtarzałem ten ruch, raz po raz, a ona wzdychała za każdym razem.
Nie przyspieszałem ani nie zwalniałem. Chciałem się z nią kochać powoli i czule, aby dać jej jak
najwięcej przyjemności. Wchodziłem w nią delikatnie, za każdym razem głęboko.
Poczułem, jak jej wnętrze pulsuje, rytmicznie zaciskając się wokół mojej męskości. Westchnęliśmy głośno. Opadłem na nią, zmęczony. 
Oddychaliśmy głośno, szybko, wtuleni w siebie.
Spojrzeliśmy na siebie. Annie uśmiechnęła się, a ja pocałowałem ją w czoło.
Ułożyliśmy się obok siebie, okryliśmy kołdrą i zasnęliśmy wtuleni w siebie.


*perspektywa Annie*
   
        Powoli otwierałam oczy, czując suchość w ustach. Nienawidzę mieć kaca. Odwróciłam się na drugi bok i spotkałam się ze wzrokiem Louisa, który przypatrywał mi się z uśmiechem na ustach.
Po kilku sekundach zaczęły mi się przypominać wydarzenia wczorajszego wieczoru i nocy...O mój Boże. Kochałam się z Louisem!
Jak mogłam być aż tak głupia?! Przecież ja do niego nic nie czuję! Przestań, Annie. Okłamujesz samą siebie. Już od dawna jest on dla Ciebie kimś więcej. A jeśli on tego nie odwzajemnia? Jeśli to, co się wczoraj między nami stało, nic dla niego nie znaczyło? Przecież powiedział, że Cię kocha! A może to tylko sprawka alkoholu?
- Idziemy na śniadanie? - moje rozmyślenia przerwał jego głos, na który aż się wzdrygnęłam. Skinęłam lekko głową. Wyszliśmy z łóżka i zaczęliśmy się ubierać. Schodząc na dół, między nami wciąż panowała niezręczna cisza. Szłam z głową spuszczoną na dół, sama nie wiem dlaczego. Było mi głupio przed samą sobą? 
        Nagle poczułam jak Louis się zatrzymuje i chwyta moją dłoń, mocno ją ściskając. Spojrzałam na niego zaskoczona, a potem popatrzyłam przed siebie. W kuchni siedziała reszta One Direction, Perrie oraz jakaś długowłosa brunetka. Nie widziałam jej twarzy, gdyż była odwrócona.
- Eleanor. - odezwał się Louis, a cała szóstka spojrzała w naszą stronę.


Zadaj pytanie bohaterom KLIK

piątek, 17 października 2014

Nowy rozdział...

Halo, halo? Czy ktoś tu jeszcze zagląda? Kochani, mam dla Was nowy rozdział, zdecydowałam, że będę kontynuować tę historię. 

Tylko zastanawiam się, czy ktokolwiek chce to nadal czytać?

Pozdrawiam!

wtorek, 7 października 2014

ROZDZIAŁ ÓSMY: Nadal jesteśmy przyjaciółmi?

*perspektywa Louisa*

        - Możesz mi wytłumaczyć, co to jest? - spytał ostrym tonem Tom, rzucając na stół jakąś gazetę otwartą na konkretnej stronie. Spojrzałem na nią i odczytałem napis zapisany wielkimi literami: "AFERA PIOSENKARZY W LONDYŃSKIEJ RESTAURACJI".

        "Poniedziałkowe popołudnie. Louis Tomlinson, członek zespołu One Direction został zauważony w jednej z londyńskich restauracji, poczas obiadu ze swoją dziewczyną, Annie. Para miała już wychodzić, kiedy do lokalu wszedł piosenkarz Max George. Od dawna wiadomo, że chłopacy za sobą nie przepadają, dlatego nikogo z obecnych nie zdziwiło ich zachowanie. Otóż, między nimi doszło do kłótni, a następnie do małej przepychanki. Niestety, nie udało nam się ustalić jaki był tego powód. 
         Wokalistów rozdzieliła dziewczyna Tomlinsona, która przerwała dyskusję i wyprowadziła swojego chłopaka z restauracji.



          Przypomnijmy, że zaledwie dwa dni wcześniej, Annie była widziana z Georgem pod jednym z klubów, gdzie odbywały się jej urodziny.

          Czy powodem kłótni była zazdrość?
          Czy Tomlinson ma ku temu powody?"



             Przeczytałem krótki artykuł i głośno westchnąłem. Spojrzałem na Toma, lecz od razu tego pożałowałem. Z jego twarzy można było rozczytać, że jest bardzo zły. Zresztą, wcale mu się nie dziwię. Wszystko szło niezgodnie z ustalanym planem, a ja kilka tygodni w
cześniej obiecałem, że będę się trzymać od Maxa z daleka. 
         - Czekam na wyjaśnienia.
- A co tu wielce wyjaśniać? Od samego początku mnie prowokował. Nie wiem skąd wziął się na imprezie, ale już wtedy zaczął zarywać do Annie. Przecież nie mogę na to pozwolić. Dobrze wiesz, jak skończyła się sprawa z Eleanor. A ci dziennikarze po prostu wyolbrzymiają sprawę. Między nami nie doszło do żadnych przepychanek. Była to po prostu krótka wymiana zdań. - odpowiedziałem zdenerwowany. Czułem się jak jakiś nastolatek, który właśnie wrócił pijany z imprezy i musiał się tłumaczyć przed rodzicami.
- Louis, dobrze wiesz, że paparazzi śledzą każdy Twój krok. Mógłbyś choć raz zachować się jak dorosły człowiek. To jest poważna sprawa.
- Tak, wiem. Przepraszam. Nie pomyślałem wcześniej...
- Dobrze. A co na to Annie?
- Powiedziałem jej prawdę o Maxie, ale ona jakby mnie nie słuchała, do tego źle mnie zrozumiała i trochę się posprzeczaliśmy.
- Słucham?!
- To nie moja wina, Tom!
- Masz to naprawić.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale, Louis! Nie możemy jej stracić, rozumiesz?
- Tak, porozmawiam z nią. Mam jeszcze jedno pytanie, Tom. - powiedziałem niepewnie, a menadżer skinieniem głowy dał mi znak, iż mogę kontynuować. - Co by było, gdyby któreś z nas zakochało się w kimś?
- A co mogłoby być? Tak jak wcześniej mówiłem, możecie to przerwać kiedy tylko chcecie.
- Podejrzewam, że Louisowi nie chodziło o to, że jedno z nich mogłoby zakochać się w innej osobie, ale o to, że oni mogliby zakochać się w sobie. Prawda Lou? - wtrącił się Harry. Spojrzałem na niego znacząco.
- Gdyby zakochali się w sobie, to byłby szczyt moich marzeń. Zniknąłby problem i wszyscy byliby szczęśliwi. Muszę lecieć do studia, mam nadzieję, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Do zobaczenia później!

 *Annie*

        Nie pamiętam jak długo krążyłam po mieście. Spacerowałam ulicami Londynu rozmyślając nad wydarzeniami ostatnich dni. Moje życie, pomimo choroby Kim, było zawsze spokojne, ustabilizowane. Wyjazd do Londynu zmienił wszystko. Zawsze byłam szarą myszką, nie lubiłam być w centrum uwagi. Teraz, kiedy świat dowiedział się, że jestem dziewczyną Louisa Tomlinsona (a raczej ją udaję), ludzie mnie rozpoznają, już nie mogę się ukrywać, stać z boku, tak jak to zawsze robiłam. Coraz częściej zadaję sobie pytanie, czy to całe udawanie ma jakikolwiek sens, czy w ogóle chcę w to dalej brnąć. Odpowiedź zawsze była prosta i taka sama. Nie pragnęłam niczego więcej, tylko wrócić do swojego starego życia.
        Od kłótni z Louisem minął zaledwie jeden dzień, jednak w swoim sercu czułam jakąś pustkę. Brakowało mi chłopaka, jego uśmiechu, żartów. Zdawałam sobie sprawę z tego, że to ja doprowadziłam do takiej sytuacji i to ja powinnam zrobić ten pierwszy krok, jednak w mojej głowie kłębiło się tysiące myśli.
        - Rebecca, zobacz. Czy to nie ta laska Louisa? - usłyszałam za sobą jakiś dziewczęcy głos. Znajdowałam się w przejściu podziemnym, dlatego bez problemu mogłam usłyszeć rozmowę.
- Ciekawe, gdzie zgubiła swojego księciunia. Żałosna jest. Od razu widać, że zależy jej tylko na kasie. - odpowiedziała jej ta druga. Głosy na chwilę umilkły, wtedy obejrzałam się za siebie, jednak nikogo tam nie widziałam. Odwróciłam głowę i nagle, przede mną pojawiły się dwie postacie, jak się domyślałam, były to tamte dziewczyny. Nie wyglądały zbyt przyjaźnie. Nie przeczę, że się ich przestaszyłam.
- Cześć. - odezwała się jedna z nich.
-Hej. - odpowiedziałam niepewnie. Głos mi się trzęsł, jednak miałam cichą nadzieję, że dziewczyny tego nie zauważyły. To zdecydowanie mogłoby pogorszyć sytuację, która i tak wydawała się być beznadziejna. Wiedziałam, że one tak łatwo mi nie odpuszczą.
- Ty jesteś tą laską naszego Louisa? -spytała dziewczyna w blond włosach.
- Jeśli chodzi Ci o Louisa Tomlinsona, to zgadza się. Jestem jego dziewczyną.
- Czyli możesz nam załatwić jakieś wejściówki na koncert?
- Mogłabym, ale po co?
- Głupie pytanie. Chcemy poznać naszych idoli.
- Niestety, ale muszę Wam odmówić. Nie załatwię Wam tych biletów. To byłoby niewporządku wobec innych fanek, które muszą wydać własne oszczędności, by kupić bilet.
- Matka Teresa się znalazła. Co nas obchodzą inne fanki?
- W pewnym sensie jesteście jakby rodziną.
- Ale pojechałaś! - druga z nich wybuchnęła śmiechem. Blondynka jej zawtórowała. - Słyszałaś to? Rodziną!
- Przepraszam Was, ale się spieszę. - powiedziałam już pewniejszym tonem i chciałam ominąć dziewczyny, jednak jedna z nich odepchnęła mnie ręką, tak, że powróciłam na swoje miejsce.
- Załatw nam te bilety.
- Nie.
- Ty chyba nie wiesz z kim zadzierasz! - blondwłosa mocno ścisnęła moją dłoń. Byłam pewna, że w tym miejscu zostaną ślady jej palców.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- To daj nam te cholerne bilety!
- Nie zrobię tego. Odpuść sobie!
- Rebecca! - dziewczyna, która wciąż ściskała moją rękę, kiwnęłam głową w moją stronę, druga zaś skinięciem dała znak, że rozumie o co chodzi. Ja również zrozumiałam, kiedy poczułam straszny ból brzucha, gdzie sekundę wcześniej znajdowała się noga Rebecci. Zacisnęłam mocno powieki.
- Miło się z tobą gawędziło, ale na nas już czas. Nie chcialaś dać nam biletów, więc masz za swoje. Do zobaczenia! - powiedziała jedna z nich i już po chwili usłyszałam oddalające się kroki. 
Chwyciłam się za bolące miejsce, a po moich policzkach spłynęło kilka łez.

        Z wciąż bolącym brzuchem i ręką doszłam do domu. Weszłam do kuchni, gdzie zastałam Molly. Spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem. Oho! Coś czuję, że to cisza przed burzą. Przywitałam się z przyjaciółką, jednak nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Westchnęłam głośno i podeszłam do blatu, by nalać sobie kawy.
- Annie? - odezwała się blondynka. - Możemy pogadać? - spytała i dała mi znak, że mam usiąść na przeciwko niej. Tak też uczyniłam i już po chwili widziałam jak Molly wyjmuje z kieszeni jakąś kartkę. - Co to jest? - spojrzała na mnie, a ja zerknęłam na dokument. Moje serce zaczęło bić o wiele mocniej, kiedy zorientowałam się, co to jest.
- Skąd to masz? - spytałam ledwo słyszalnym głosem, a w głowie układałam sobie, jak mogłabym wytłumaczyć jej tą całą sprawę.
- Szukałam dziś swojej bluzki, którą ostatnio ode mnie pożyczyłaś. Nie mogłam jej znaleźć w szafie, więc zerknęłam do twojej walizki, gdzie znalazłam nie tylko swoją rzecz, ale również to. Annie, co to do cholery jest?!
- Umowa.
- Wiem, że umowa. Sypiasz z nim dla kasy?!
- Molly! Nie sypiam z nim! To po prostu taki układ. Wiele fanów uważało Louisa i Harry'ego za parę. W pewnym sensie im pomogłam.
- Pomogłaś, ach tak? Udając przed całym światem? Oszukując wszystkich fanów? Nie spodziewałam się tego po tobie. Przecież ty nawet nie zraniłabyś małego robaczka, a co dopiero tyle osób! 
- Niczego nie rozumiesz! Dzięki tej kasie, Kim jest zdrowa! Gdyby nie ten cały chory układ, to w nigdy w życiu nie uzbierałabym tyle pieniędzy!
- I tobie to pasuje, tak? Nie masz z tym problemu?
- Oczywiście, że mam! Nie ma minuty, w której nie pomyślałabym, że to, co robię jest głupie! Ale potem przypominam sobie o Kim. Ona jest dla mnie najważniejsza. Nie masz pojęcia, jak bardzo jest mi z tym ciężko, jak się z tym męczę. Zawsze stałam na uboczu, a teraz piszą o mnie w gazetach, na jakiś forach obcy ludzie piszą, że mnie nienawidzą, a niecała godzinę temu zostałam napadnięta przez dwie fanki! Myślisz sobie, że jest mi tak łatwo z tym wszystkim? Otóż nie! Jest beznadziejnie i niczego innego nie pragnę, jak tylko to zakończyć. - skończyłam, a w moich oczach pojawiły się łzy. Zauważyłam, że wpółlokatorka była w ciężkim szoku, na pewno nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Ale taka była prawda. 
- Ja...nie...Annie, mogłaś mi powiedzieć.
- Nie mogłam! Nawet mamie nie mogłam o tym powiedzieć.
- Wplątałaś się w niezłe bagno Annie.
- Wiem, ale już niedługo. Zamierzam to wszystko zakończyć, może jeszcze jutro. W końcu będę miała spokój.
- A co Louis na to?
- On jeszcze nie wie. Nie rozmawiamy ze sobą.
- Pokłóciliście się?
- To nieważne. Louis nie będzie miał wyjścia. Będzie musiał uszanować moją decyzję. Tom powiedział, że możemy to zakończyć w każdym momencie.
- A co powiecie dziennikarzom?
- Że zerwaliśmy, nie wiem. To już nie mój problem. Ja chce się z tego w końcu wyplątać i mieć takie życie, jakie miałam wcześniej, tyle, że ze zdrowym sercem Kim. 
- Dokończymy później, ok? Muszę uciekać do pracy.
- Molly?
- Tak?
- Nienawidzisz mnie za to?
- Głuptasie, kocham Cię. Cieszę się, że mi to wszystko wyjaśniłaś. Uważam, że najpierw powinnaś porozmawiać o tym z Lou. Powinnaś powiedzieć mu to wszystko, co mi przed chwilą. Razem podejmiecie jakąś decyzję.
- Masz rację, dziękuję Molly. - wstałam i zamknęłam przyjaciółkę w swoich ramionach. Cieszyłam się, że nie jestem z tym wszystkim sama, że ona mnie wspiera.
- Cześć. - nagle usłyszałyśmy dobrze znajomy nam głos. Spojrzałam w stronę wejścia do kuchni. - Pukałem, ale nikt nie otwierał. Drzwi były otwarte, więc...Cześć Molly, Annie. - odezwał się niepewnie.
- Cześć Louis. - odpowiedziała Ward. - Uciekam do pracy. Chyba powinniście porozmawiać. Lepiej będzie, jeśli zostaniecie sami. Do zobaczenia! 

- Molly ma rację. Powinniśmy porozmawiać. - odezwał się po dłuższej chwili. Przyjaciółka wyszła jakieś pięć minut temu, a żadne z nas nie znalazło tyle odwagi, by odezwać się jako pierwsze. Oparłam się o blat kuchenny i w głowie układałam swoją wypowiedź, jednak to nic nie miało sensu.
- Jestem idiotą. Nie powinienem tak zareagować. Ale to wszystko przez tę sytuację z Eleanor. Nie trawię gościa i nie mów, że mi się dziwisz. Każdy by tak postąpił. Ja po prostu chcę Twojego dobra, Annie. A ty mnie po prostu źle zrozumiałaś. Nie miałem na myśli tego, że...
- To już nie ma znaczenia, Louis. - przerwałam mu. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. 
- Nie rozumiem.
- Ja się wycofuję. Mam dosyć. Mam dosyć tego chorego układu!
- Skąd taka nagła decyzja?
- Nagła? Od samego początku plułam sobie w twarz, że dałam się w to wciągnąć. Gdyby nie ta operacja Kim, to nigdy bym się na to nie zgodziła.
- Annie, przemyśl to jeszcze, proszę.
- Już przemyślałam. Mam dosyć. Pasuję.
- Zaskoczyłaś mnie. Jest aż tak źle?
- Jest tragicznie, Louis! Zawsze byłam typem samotnika, nie lubiałam wyróżniać się z tłumu. A teraz nie mogę sobie wyjść na spacer, bo od razu zostaję napadnięta przez jakieś twoje chore fanki albo przez dziennikarzy. Kiedy tylko wejdę na internet, widzę nasze zdjęcia. Chcę po prostu wrócić do swojego starego życia.
- Czekaj, czekaj. Jak to zostałaś napadnięta? 
- To nieważne.
- Ważne! Powiedz mi!
- Daj mi spokój, Louis. To koniec. - odpowiedziałam pół tonu ciszej, jednocześnie czując ogromną ulgę. Chciałam wyminąć bruneta i wyjść z pomieszczenia, jednak ten, złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy. Po moim ciele przeszedł dreszcz. W jego niebieskich tęczówkach zobaczyłam ból. Nie spodziewałam się, że będzie to aż tak trudne.
- Annie, powiedz mi.
- Byłam dziś na mieście, one szły za mną, nagle mnie dogoniły i powiedziały, że mam im załatwić bilety na Wasz koncert. Kiedy im odmówiłam, jedna z nich ścisnęła moją dłoń, a druga zaczęła mnie kopać w brzuch.
- Żartujesz?!
- A wyglądam jakbym żartowała?
- Musisz to zgłosić.
- Po co? Nie mam na to siły i chęci.
- Byłaś chociaż u lekarza? 
- Nie. Nic mi nie jest. - powiedziałam. Chłopak w odpowiedzi spojrzał na moją rękę, chwycił ją i palcami przejechał po śladzie, który pozostawiła blondynka. Syknęłam z bólu.
- To nie wygląda zbyt dobrze. - oznajmił.
- To jest w tej chwili nieważne. Posmaruję jakąś maścią i przejdzie.
- A co z nami? Też samo przejdzie?
- Przecież nie ma żadnych NAS! To wszystko było udawane! 
- Na prawdę to dla ciebie nic nie znaczyło?
- Znaczyło. Dzięki temu spotkałam pięciu wspaniałych chłopaków i zyskałem Ciebie, przyjaciela. 
- Przyjaciela...- powtórzył, a w jego oczach, tym razem zobaczyłam nie tylko ból, a także jakby zawód.
- Zadzwonię jutro do Toma i wszystko mu wyjaśnię. 
- Annie, jest coś, o czym powinnaś wiedzieć. Ja... - zaczął, ale w tym momencie zadzwonił mój telefon. Na ekranie pojawił się napis "Max". Louis również to zobaczył, bo westchnął głośno. Nacisnęłam czerwoną słuchawkę i spojrzałam na chłopaka.
- Nie odbierzesz?
- To może poczekać.
- Max nie lubi czekać, a tym bardziej nie lubi, kiedy się go unika.
- Daj spokój, Lou. Chciałeś mi coś powiedzieć.
- To już nieważne. - odpowiedział po chwili ciszy. - Pójdę już. Trzymaj się.
- Louis?
- Tak?
- Jesteśmy nadal przyjaciółmi?
- Tak...przyjaciółmi. Na razie. Powodzenia z...z nim. - odpowiedział jakby zawiedziony i wyszedł. Momentalnie poczułam w swoim sercu ogromną pustkę. 
A więc to już koniec.


Witajcie, kochani!
Wiem, że rozdział jest krótki i wiem też, że przez długi czas niczego tutaj nie dodawałam, ale powoli kończą mi się wakacje (których i tak nie miałam), jestem zajęta przeprowadzką do innego miasta i tak dalej...Ale jest to również spowodowane małą ilością komentarzy, co na prawdę nie jest motywujące, wręcz odwrotnie. 
Niestety, to może być ostatni rozdział, dodam jeszcze epilog i pożegnamy się z tym opowiadaniem. Nie wiem, czy jest sens, by dalej to ciągnąć, chociaż miałam tak wiele pomysłów na dalszy rozwój wydarzeń. Zastanowię się nad tym, być może zdecyduję się zostać. Tego nie wiem...
Do zobaczenia!


piątek, 15 sierpnia 2014

ROZDZIAŁ SIÓDMY: Dziewczyna potrzebuje faceta, a nie jakiegoś lalusiowatego płaczka.

        Siedziałam na skórzanym fotelu, w ręce trzymając swoją komórkę, co chwilę wpatrując się w jej ekran, który wciąż pozostawał pusty. Żadnej wiadomości, żadnego połączenia.
        Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Do środka weszła Molly, a za nią podążał Louis.
- Nadal nic? - spytała blondynka, z burzą delikatnych loków na głowie. Kiwnęłam przecząco głową i z nadzieją ponownie spojrzałam na telefon. Nic, cisza.
- Może jeszcze nie skończyli? Nie wiesz jak długo trwają takie operacje. - odezwał się brunet. Z jednej strony miał rację, jednak w mojej głowie kłębiło się tysiące myśli.
- Minęło sześć godzin odkąd zabrali Kim na salę. To niemożliwe żeby to wszystko trwało tak długo. A jeśli pojawiły się jakieś komplikacje?
- Annie, to najlepsza klinika w Europie. Nie ma takiej możliwości. Nawet tak nie myśl, słyszysz? - Tomlinson usiadł obok mnie, a na ramieniu poczułam jego ciepłą dłoń, co dodało mi otuchy. Wiedziałam, że nie jestem z tym wszystkim sama. Jednak wciąż plułam sobie w twarz, że pozwoliłam mamie pojechać tam samej. Nie ma z kim porozmawiać, wyżalić się. Pewnie siedzi gdzieś w klinicznym korytarzu i denerwuje się tak samo jak ja. Nikt nie może jej pomóc.
        Oparłam głowę na ramieniu "mojego" chłopaka i westchnęłam. Już sama nie wiedziałam co myśleć w takim momencie. W tej samej chwili, w swoich dłoniach poczułam wibracje. Odwróciłam szybko komórkę i na ekranie zobaczyłam napis: "Mama".
- Mamo? Co z Kim? Jak operacja? Czemu to tak długo trwa? Dlaczego milczysz? Mamo wszystko w porządku? - powiedziałam na jednym  tchu i dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nawet nie dałam jej dojść do głosu. - Mamo? - spytałam ponownie, kiedy po drugiej stronie usłyszałam cichy szloch.
- Operacja...operacja się udała. Kim będzie zdrowa.
- Tak się cieszę! To świetna wiadomość. Wiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Jak ona się teraz czuje?
- Wciąż śpi, jest pod narkozą, ale do godziny powinni ją wybudzić.
- Czemu to wszystko tak długo trwało?
- To była bardzo skomplikowana operacja. Najważniejsze, że wszystko się udało. Jestem taka szczęśliwa. W końcu Kim będzie mogła normalnie żyć.  Kochanie, muszę iść podpisać jakieś papiery, dotyczące przewozu małej do Anglii. Odezwę się później. Jeszcze raz podziękuj Louisowi. Gdyby nie on...Kocham Cię Annie.
- Ja ciebie też kocham, mamo. Pozdrów Kim, pa! - odpowiedziałam szybko i się rozłączyłam. Spojrzałam na przyjaciół z uśmiechem. Oni już się domyślali po mojej wcześniejszej reakcji, jednak wciąż wpatrywali się we mnie z zaciekawieniem. - Wszystko się udało. Kim będzie zdrowa. - powiedziałam spokojnie, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Sekundę później tonęłam już w grupowym uścisku.
- Trzeba to uczcić, zabieram Was na obiad, na pewno umieracie z głodu. - powiedział Lou, kiedy już się uspokoiliśmy i wszystko im opowiedziałam. Chyba do końca życia pozostanę jego dłużniczką. W końcu to tylko i wyłącznie jego zasługa. Nigdy nie uzbierałabym takiej kwoty.
- Ja się wypisuję. Za 20 minut muszę być w pracy, więc zjem coś na szybko i spadam. Ale wy bawcie się dobrze. - odpowiedziała Molly wychodząc z pokoju.
- To może zadzwonisz do chłopaków?
- Tak, to dobry pomysł. Pewnie też czekają na wiadomość. - stwierdził i wyjął komórkę.
        Po około pięciu minutach rozmowy z resztą zespołu nacisnął na swoim iPhone czerwoną słuchawkę i ponownie usiadł obok mnie.
- No i? - spytałam. W czasie, kiedy Louis gadał z chłopakami, ja postanowiłam się przebrać i w sumie to byłam już gotowa do wyjścia.
- Cieszą się, że operacja się udała. Jednak życzą nam dobrej zabawy.
- Nie idą z nami?
- Nie. Niall o dziwo nie jest głodny, może jest chory czy coś, przecież to do niego niepodobne. Zayn wychodzi gdzieś z Perrie, Liam został zaproszony na kolację do rodziców Danielle, a Harry? Harry stwierdził, że jeśli Molly z nami nie idzie, to on też nie. Dziwne.
- Harry i Molly?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Rzeczywiście dziwne. W takim razie idziemy sami.
        Po około godzinie szukania jakiegoś miejsca, w którym moglibyśmy spokojnie zjeść obiad, w końcu usiedliśmy w jednej z restauracji i zamówiliśmy jedzenie. Trochę irytował mnie fakt, że prawie wszyscy ludzie wciąż się na nas gapią. Chyba nigdy się do tego nie przyzwyczają. Na całe szczęście, uszanowali fakt, że chcemy pobyć sami, i nikt do nas nie podchodził prosząc o autograf czy zdjęcie. To nie tak, że nie lubiłam fanek Louisa. Oczywiście, że je szanowałam, wiedziałam, że wspierają chłopaka w każdej sytuacji. Po prostu uważam, że jeśli tak bardzo kochają swojego idola, to powinny dawać mu trochę więcej luzu. I nie, nie jestem zazdrosna. Wiem, że te dziewczyny znaczą dla Tommo bardzo dużo i bez nich, tak na prawdę niczego by nie osiągnął.


        Brunet zapłacił za obiad i już mieliśmy się zbierać, kiedy usłyszeliśmy znajomy głos. Widziałam, że na twarzy Lou pojawił się cień grymasu.
- Louis! Annie! Jak miło Was widzieć!
- Cześć Max! - odpowiedziałam z uśmiechem. Wciąż nie znałam powodu konfliktu chłopaków, jednak ja bardzo polubiłam Georga.
- Właśnie wychodzimy i wybacz, spieszymy się. - odezwał się Louis łapiąc mnie za rękę.
- A już miałem nadzieję, że zjem kolację w bardzo miłym towarzystwie.
- O co ci chodzi George? - syknął brunet, podchodząc do piosenkarza. Spojrzałam na niego zaskoczona, jednocześnie mocniej ściskając jego dłoń.
- Bez spiny, Tomlinson. Wydaje mi się, czy jesteś zazdrosny?
- Nie jestem. Po prostu się ode mnie odpierdol, a tym bardziej od Annie. Nie pozwolę, by była twoją kolejną zabawką, dziewczyną na jedną noc. No nie patrz się tak, już nie pamiętasz? Widzisz Annie? On wcale nie jest taki święty! Brzydzę się tobą, George!
- Cwaniakujesz tak tylko przy dziewczynie? Po prostu pogódź się z tym, że El wybrała mnie. Przespała się ze mną, a potem uciekła. Boli cię to, że nawet się z tobą nie pożegnała. Jestem pewien, że prędzej czy później Annie też od ciebie ucieknie. Dziewczyna potrzebuje faceta, a nie jakiegoś lalusiowatego płaczka.
- Jesteś żałosny. Wydaje ci się, że możesz mieć każdą. Prześpisz się z nią i porzucisz. Nie pozwolę, by to samo spotkało Annie. - odpowiedział. Zauważyłam, że dyskusja wymyka się spod kontroli, a chłopcy zwrócili uwagę większości ludzi w restauracji, którzy wpatrywali się w nich z zaciekawieniem. Postanowiłam to przerwać i chwytając Louisa za dłoń wyszłam z restauracji.
        Wracaliśmy w ciszy, która aż piszczała w uszach. Widziałam zdenerwowanie na twarzy Louisa. Wszystko było już dla mnie jasne. Chłopak nie powiedział mi wcześniej całej prawdy. Powiedział, że Eleanor wyjechała z miasta, by spełniać się jako modelka, że zostawiła tylko krótki list. Nie wspominał nic o tym, że zdradziła go z Maxem. Wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość.
        Otworzyłam drzwi mieszkania i weszliśmy do środka. Chłopak wciąż milczał. Od razu usiadł na kanapie włączając telewizor. Podeszłam do sofy i ukucnęłam przed nim. Wpatrywałam się w niego, jednak on wciąż był zajęty oglądaniem telewizji. Chwyciłam do ręki pilota, wyłączyłam urządzenie i powróciłam do poprzedniej pozycji.
- Chcesz pogadać? - spytałam niepewnym głosem. Bałam się, że on może wybuchnąć, co doprowadzi do naszej kolejnej kłótni.
- Nie.
- Wydaje mi się, że powinniśmy.
- Ja uważam inaczej.
- Louis, proszę cię, nie odrzucaj mnie. Porozmawiajmy na spokojnie. Rozumiem, że jesteś zły i...
- Chcesz porozmawiać? Dobra. - przerwał mi i podniósł głos. Właśnie tego się obawiałam. - El zdradziła mnie z tym frajerem, a potem wyjechała. Napisała mi to wszystko w tym głupim liście. Była na imprezie z agencji modelek, była trochę wstawiona,a Max to wykorzystał. Od razu zaciągnął ją do łóżka, a ona oczywiście nawet nie protestowała! Zrobiłbym dla niej wszystko, a ona tak po prostu mnie zdradziła. A teraz kolej na ciebie. Nie widzisz tego? George nie byłby sobą, gdyby nie odbił mi kolejnej dziewczyny. On nie jest tak miły sam od siebie, zrozum to, że chce, być była jego przygodą na jedną noc. On taki już jest! Nie mogę uwierzyć w to, że ty lecisz na takiego skurwiela!
- Nie mogę uwierzyć w to, że tak nisko mnie oceniasz. Uważasz, że dałabym się zaciągnąć do łóżka pierwszemu lepszemu facetowi? Dobrze wiedzieć.
- Annie, nie o to mi chodziło.
- Daj spokój Louis. Już wszystko rozumiem. - odpowiedziałam spokojnym głosem i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami, słysząc za sobą jego wołanie.






PYTANIA DO BOHATERÓW: klik

czwartek, 31 lipca 2014

ROZDZIAŁ SZÓSTY: To twoja dziewczyna, więc walcz o nią.

*miesiąc później*

- Wszystkiego najlepszego, kochanie! - usłyszałam w telefonie głos rodzicielki.
- Dziękuję mamo. - odpowiedziałam zaspanym głosem. Szczerze mówiąc, nawet nie pamiętałam o swoich urodzinach. Termin operacji Kim zbliżał się wielkimi krokami. Z jednej strony cieszyłam się, że mała będzie zdrowa, jednak z drugiej zaś, ogromnie się bałam. Zawsze istnieje jakieś ryzyko. Ale nie wolno mi tak myśleć. Wszystko będzie dobrze, prawda? - To już za trzy dni.
-Tak, strasznie się denerwuję.
- Może jednak pojadę z wami?
- To nie jest konieczne, kochanie. Louis załatwił nam najlepszą klinikę, więc damy sobie radę. Nie martw się. No i jeszcze raz mu podziękuj.
- Dobrze, przekażę mu. - "Gdybym tylko miała z nim jakiś kontakt" pomyślałam. Nie rozmawiałam z nim od jakiś czterech dni. Nie spotykaliśmy się, mówił, że jest zajęty, że nagrywają nową płytę, a kiedy do niego dzwonię, najnormalniej w świecie mnie zbywa, mówiąc, że nie może w tej chwili rozmawiać. Trochę zastanawiało, a zarazem dziwiło mnie jego zachowanie...No, ale cóż. Najwidoczniej ma ważniejsze sprawy.
        Po rozmowie z mamą, podniosłam się z łóżka, na swoje bose stopy włożyłam królicze kapcie i wyszłam do kuchni. Na lodówce znalazłam kartkę, na której Molly napisała, że wyszła do miasta i nie wie kiedy wróci. Świetnie... Do ulubionego kubka nalałam sobie kawy i usiadłam przed telewizorem. Tak właśnie zamierzałam spędzić swoje dwudzieste urodziny, o których najwyraźniej pamiętała tylko i wyłącznie moja mama.
        - Jestem! Annie? - usłyszałam z przedpokoju głos przyjaciółki. Spojrzałam na zegarek. Nie mogłam uwierzyć, że było już po dziewiętnastej! - Czemu jesteś w piżamie? Aj, dobra nieważne! Wszystkiego najlepszego moja kochana! - krzyknęła i sekundę później tonęłam w jej objęciach. A jednak ktoś jeszcze pamiętał. - A teraz ubieraj się!
- Co? Dlaczego!
- No chyba nie zamierzasz spędzać urodzin w piżamie przed telewizorem? Idziemy na imprezę!
- Ale...
- Żadnego ale! Ubieraj się! A i najlepiej załóż to. - podała mi niedużą torbę. Zajrzałam do środka i wyjęłam z niej śliczną czarną sukienkę i buty tego samego koloru.
- Molly...- spojrzałam na dziewczynę.
- Po prostu dziękuję.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i pobiegłam na górę, by się przygotować: wzięłam szybki prysznic, włosy wysuszyłam i zakręciłam w delikatne fale, założyłam wcześniej wspomniane ubrania i już po niecałej godzinie byłam gotowa do wyjścia.
         Nie miałam pojęcia dokąd prowadzi mnie Molly. Podobno jakiś nowy klub czy coś. Mniejsza z tym. Brakowało mi chłopaków, ale co mogły obchodzić ich urodziny jakieś szarej myszki. Mają ważniejsze sprawy na głowie: płyta, koncerty, fani.
         Przede mną ukazał się nieduży budynek z nazwą klubu, której niestety nie pamiętam. Ward chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do drzwi. Kiedy weszłyśmy do środka, dookoła panowała ciemność.
- Molly, to chyba jakaś...
- NIESPODZIANKA!!! - usłyszałam krzyk kilkunastu ludzi. Skąd się tu wzięli?! Nagle z tłumu wyłoniło się pięć znanych mi postaci. Chwilę później tonęłam w objęciach loczka, następnie życzenia złożył Daddy Direction, a następnie przyszła kolej na głodomora i pana tajemniczego. W końcu przede mną stanął brunet o niebieskich oczach, w których zakochały się miliony dziewcząt.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział, patrząc w moje oczy. Na jego twarzy gościł delikatny uśmiech, który odwzajemniłam.
- Dziękuję, Louis. To twoja sprawka? - spytałam.
- To sprawka naszej szóstki.
- Znając życie to to był twój pomysł.
- Nie wnikajmy w to. Najważniejsze, że niespodzianka się udała.
- Udała się, jak najbardziej. Kochany jesteś! Dziękuję! - odpowiedziałam i złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku.
- Byłbym zapomniał. Mam coś dla ciebie.
- Louis, nic od ciebie nie chcę. To, że dzięki tobie, Kim ma szanse na normalne życie, jest dla mnie największym prezentem.
- Proszę i nie przyjmuję zwrotu, wybacz. - podał mi niedużą torebkę. Otworzyłam ją i wyjęłam pudełko, w którym znajdowała się bransoletka, a obok niej cztery zawieszki. Wzięłam je do ręki. - Kubek oznacza kawiarnię, nasze pierwsze spotkanie, serce to na cześć Kim, znak nieskończoności, bo do końca życia będziesz mi bliska no i...L. Jak Louis. - spojrzał na mnie,  czekając na jakąkolwiek reakcję. Nie potrafiłam wydusić z siebie słowa. W moich oczach zbierały się łzy, które Louis najwyraźniej zauważył, bo sekundę później słone krople spływały po jego koszulce. Wtuliłam się w jego tors. Wyszeptałam tylko krótkie "dziękuję". - Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. - dodał, chwycił mnie za rękę i odwrócił, a moim oczom ukazała się...
- Mama! Kim! - krzyknęłam, nie dowierzając w to, kogo widzę przed sobą. - Co wy tu robicie? Powinnyście być już w drodze do kliniki!
- Liam zaraz odwiezie je na lotnisko, chciałem żebyś mogła pożegnać się z nimi przed wyjazdem.
- Jesteś kochany, Louis!

*perspektywa Louisa*
     
         Odszedłem na bok, tak by Annie mogła na spokojnie porozmawiać z matką. Podszedłem do reszty chłopaków i spojrzałem na nich z uśmiechem.
- I jak? Spodobał się jej prezent? - spytał Harry.
- Jak widać tak.
- Mówię o bransoletce.
- Rozpłakała się.
- Czyli jej się spodobała. Ma się ten łeb. Co ty byś stary zrobił beze mnie?
- Pewnie kupiłby jej worek marchewek! - wtrącił się Zayn, a cała reszta One Direction zaczęła się śmiać, przez co kilka par oczu zostało zwróconych na nas. Tak na prawdę to tylko Styles wiedział o tym, że Annie mi się podoba i prawdopodobnie zaczynam coś do niej czuć. To on mi pomógł w wyborze prezentu urodzinowego, gdyż w mojej głowie panowała kompletna pustka.
        Kiedy Liam odwoził rodzinę Ann na lotnisko, podszedłem do dziewczyny.
- Co tam solenizantko? - spytałem podając jej drinka.
- Lou jesteś najlepszy! Nie wierzę, że to wszystko zorganizowałeś, że to wszystko dla mnie, że udało ci się sprowadzić moją mamę, Kim, moich przyjaciół, znajomych.
- To twoje urodziny. Przynajmniej tak ci się mogę odwdzięczyć za to całe udawanie.
- Dzięki tobie Kim będzie zdrowa.
- Ciii. Tańczyłaś już chyba z każdym, ale nie ze mną.
- Bo mnie o to nie poprosiłeś. - zaśmiała się.
- Czy mogę prosić panią do tańca? - spytałem wyciągając do niej dłoń, którą z uśmiechem ujęła i razem ruszyliśmy w stronę parkietu. Jednak na drodze stanęła nam jedna przeszkoda...
- Louis! Kopę lat! - usłyszałem za sobą dobrze znajomy mi głos. Odwróciłem się i zobaczyłem Maxa. Tak, tego Maxa Georga z The Wanted. Kto go tu zaprosił do cholery?!
- Cześć, Max. - odpowiedziałem od niechcenia.
- Może przedstawisz mnie swojej koleżance?
- Annie poznaj Maxa. Max, to moja DZIEWCZYNA Annie.
- Bardzo miło mi cię poznać Annie. Pozwolisz, że zaproszę ją do tańca? - chłopak nie czekając na odpowiedź, zabrał brunetkę na parkiet zostawiając mnie samego. Przełknąłem głośno ślinę i zabierając z baru swojego drinka wróciłem do Harry'ego.
         - Co jest stary? - zapytał lokaty, a ja głową wskazałem na tańczącą parę. - George? A on skąd tu się wziął?
- Nie mam pojęcia. Też się nad tym zastanawiam. Jak zawsze musi pojawić się w nieodpowiednim momencie. Dobrze wie, że Annie jest moją dziewczyną, a on jakby próbując zrobić mi na złość, zabrał mi ją.
- Annie nie jest jakąś zabawką, którą może sobie zabierać. Dlaczego odpuściłeś?
- A co miałem zrobić? Zacząć się z nim kłócić? Bić? Zepsuć jej imprezę?
- Wydaje mi się czy jesteś zazdrosny?
- Tak! Jestem zazdrosny! Nie pozwolę, by Max ją skrzywdził. By ktokolwiek śmiał ją dotknąć.
- Louis, nie chcę nic mówić, ale ona nie jest twoją własnością.
- Jest moją dziewczyną.
- Jakby nie patrzeć, to nie jest. Jest wolna. Więc może robić co chce. Za to ty nie robisz nic, żeby było inaczej.
- Inaczej?
- Lou! A kto powiedział, że nie możesz się z nią związać? Droga wolna.
- To nie jest takie łatwe.
- Na pewno takie nie będzie, jeśli nadal będziesz tu tak stał i gapił się na nich. Tak jak powiedziałeś. To twoja dziewczyna, więc walcz o nią. - powiedział i spojrzał na mnie. Miał trochę racji, to muszę przyznać. Rozmyślając nad tym chwilę, odłożyłem szklankę i podążyłem w stronę parkietu. Podszedłem do tańczącej pary i chwyciłem Annie za rękę i pociągnąłem ją w moją stronę. Położyłem swoje dłonie na jej talii i spojrzałem w jej piękne, czekoladowe oczy.
- Teraz moja kolej. - wyszeptałem do jej ucha. Dziewczyna uśmiechnęła się i zarzuciła ręce na mój kark. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, ale ktoś oczywiście znów musiał nam przerwać. Zanim się zorientowałem co się dzieje, Smith szła do baru w objęciach Maxa. Zacisnąłem pięści i usiadłem w pierwszej lepszej loży.
        Nawet nie wiem jak długo przesiedziałem w samotności. Może godzinę, dwie. Wciąż obserwowałem "moją" dziewczynę, która najwidoczniej świetnie się bawiła razem z Georgem. Już nawet nie pamiętam, dlaczego tak bardzo się nie lubimy. Ciężko mi jest określić prawdziwy powód. Z pewnością było ich wiele, a to, że pojawił się na imprezie i podrywał MOJĄ Ann, na pewno będzie kolejnym na liście.
- Haloo! Ziemia do Louisa! - usłyszałem znajomy głos i odwróciłem głowę. Na twarzy dziewczyny gościł uśmiech od ucha do ucha, a przed moją twarzą latała jej drobniutka rączką, którą chciała mnie wybudzić jakby z jakiegoś transu.
- Przepraszam, zamyśliłem się. Co mówiłaś?
- Że świetnie się bawię.
- Cieszę się.
- Ale ty chyba nie za dobrze?
- Nie, wręcz przeciwnie.
- To dlaczego siedzisz tutaj sam?
- Chłopcy są zajęci dziewczynami, a ty jesteś zajęta Maxem.
- Bo pomyślę, że jesteś zazdrosny. - odpowiedziała z uśmiechem. Bo cholera jestem zazdrosny! Nie widzisz tego?!
- Skądże. Cieszę się, że się dobrze bawisz.
- Max jest świetny! Nigdy mi o nim nie wspominałeś.
- Max nie jest taki świetny.
- O czym ty mówisz?
- Ymm, o niczym.
- Louis, jesteś jakiś dziwny. Co się dzieje?
- Nic się nie dzieje.
- Jasne, właśnie widać. Dobra, nie chcesz gadać to nie. Nadal sobie siedź tutaj sam. Idę się przewietrzyć. Na razie.
- Annie, czekaj! - krzyknąłem za nią, jednak ona zniknęła. Cudownie, po prostu cudownie. Nasza pierwsza kłótnia, i to w dniu jej urodzin. Bo ja mam jakieś kaprysy. Zazdrość mi się włączyła. Ale z Ciebie idiota, Tomlinson! Pobiegłem za oddalającą się Smith. Przedzierałem się przez tańczących ludzi, co trochę utrudniało mi wydostanie się z budynku. W końcu poczułem chłodniejsze powietrze, co oznaczało, że znajdowałem się już na zewnątrz. Szukałem wzrokiem dziewczyny, aż w końcu ukazała mi się drobna postać siedząca na murku. Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej.
- Przepraszam. - powiedziałem po chwili ciszy. Nie miałem pojęcia, co mógłbym powiedzieć w takiej sytuacji. Annie wciąż milczała. - Nie lubię faceta i nic na to nie poradzę.
- A ja go lubię. Masz z tym jakiś problem?
- Nie znasz go. Nie wiem skąd on się tu wziął, ale na pewno a ni ja, ani żaden z chłopaków, nie zapraszaliśmy go tutaj.
- Dlaczego aż tak go nie lubicie?
- Jest wiele powodów...
- Dobra, nieważne. Wracajmy na imprezę. Wciąż wisisz mi taniec. - wstała i uśmiechając się,  wyciągnęła do mnie rękę. Masz szczęście, Tommo. Tym razem Ci się upiekło. Chwyciłem jej dłoń i stanąłem na przeciwko niej. Spojrzałem w jej cudowne oczy i już wiedziałem, co w tym momencie powinienem zrobić. Nachyliłem się dotykając jej policzka. Nasze twarze dzieliło już tylko kilka centymetrów.
- Co robisz? - spytała, przerywając to wszystko. A już miałem nadzieję, że poczuję smak jej ust.
- Ymm, Tom mówił, że to już czas na oficjalny pocałunek, prawda?
- A widzisz tu jakiś fotoreporterów?
- No właśnie tak. Widzisz ten czarny bus za nami? - tak na prawdę, to to był niewinny, czarny bus. Ale co miałem powiedzieć? Nie, po prostu od jakiegoś czasu mam cholerną ochotę cię pocałować. Fajnie, nie?
- Czyli to ten moment? - spytała, a w jej głosie wyczułem niepewność i zdenerwowanie. Przygryzła swoją wargę, co spowodowało,  że miałem ochotę zrobić to samo.
- Jeśli nie jesteś tego pewna, to powiedz. Odłożymy to.
- Nie. I tak nas to nie ominie. - odpowiedziała i chwyciła mnie za rękę. Ponownie spojrzałem w jej oczy, za każdym razem, kiedy w nie patrzyłem, czułem się tak jakoś inaczej. Niesamowite uczucie.
        Powoli przysuwałem swoją twarz, aż dzieliły nas milimetry. Poczułem mrowienie w brzuchu, a uczucie wzrosło kiedy dotknąłem jej miękkich, pełnych ust. Pocałowałem ją najczulej jak mogłem. Jeśli nie mogę jej powiedzieć tego, co do niej czuję (chociaż sam nie wiedziałem jak to nazwać), to chciałem jej to pokazać. Po krótkim pocałunku odsunąłem się od niej i znów spojrzałem w jej oczy.
- Wracajmy do środka. - powiedziałem splatając nasze dłonie.


Wiem, zawaliłam. Rozdział miał się pojawić już w zeszłym tygodniu, ale mam dwie prace i zazwyczaj wygląda to tak, że wracam z jednej, jem obiad i znów wychodzę z domu, a kiedy wracam, jest po 22, 23, więc myślę tylko o tym, żeby wziąć prysznic i móc położyć się spać. Przepraszam Was za to kochani, ale mam nadzieję, że zrozumiecie.

Spodobał się rozdział? Bo ja jestem średnio zadowolona, miał wyglądać trochę inaczej, ale nie miałam zbyt dużo czasu żeby wnosić jakiekolwiek poprawki. 
Mam do Was pytanie. Lubicie kiedy rozdziały są pisane również z perspektywy Louisa, czy wolicie jeśli będą się pojawiały tylko opisywane przez Annie? Czekam na odpowiedzi w komentarzach i życzę Wam miłego wieczoru!
Do zobaczenia już niedługo! Buziaki!

pytania do bohaterów: KLIK

piątek, 25 lipca 2014

Libster Award

Mój blog został nominowany do Libster Awards przez:  http://fanfictiononeedirection.blogspot.com/

(od razu piszę, że jestem zielona w tych sprawach, nie za bardzo rozumiem o co w tym chodzi...mam nadzieję, że mi pomożecie i dokładnie wytłumaczycie!)

Pytania od http://fanfictiononeedirection.blogspot.com/:

1. Czy myślisz , że twój blog ma szansę być numerem 1 w Polsce?
- Chciałabym tego bardzo, jednak raczej jest to niemożliwe.

2. Twoje JEDNO najskrytsze marzenie?
- Nagranie własnej płyty.

3. Czytasz inne fan fiction , i pobierasz z nich wenę?
- Tak, czytam. 

4. Czy kiedykolwiek byłaś/eś za granicą Polski?
- Tak.

5. Lubisz tańczyć? Jeżeli tak , to nauczyłeś/aś się jakiejś choreografii?
- Uwielbiam. Przez 7 lat chodziłam na zajęcia.

6.  Ile masz lat? 
- 19

7. Czy codzienne życie inspiruje Cię do pisania fan fiction?
- Jak najbardziej. Obserwuję to, co dzieje się wokół mnie, dodaję coś od siebie i tak powstają rozdziały ;)

8. Najbardziej irytująca Cię rzecz?
- Rzecz? To nie wiem, ale irytują mnie fałszywi ludzie.

9. Jaki masz kolor włosów?
- Blond.

10. Do jakich fandomów należysz?
- Raczej do żadnego.

11. W jakim mieszkasz województwie?
- Woj. wielkopolskie