wtorek, 11 listopada 2014

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY: Odpłynąłem, zatraciłem się w tym.


       *perspektywa Louisa*



          
         Wyszedłem  z mieszkania Annie i Molly czułem...właśnie, co ja wtedy czułem? Smutek, zawód? Wszystko na raz? Sam nie wiem, co sobie myślałem. Przecież oczywiste było to, że Annie nie odwzajemniała moich uczuć. Widziała we mnie tylko przyjaciela. A ja głupi łudziłem się, że prawda może być inna. Naiwniak.
         Po powrocie do domu, od razu skierowałem się do swojego pokoju, kompletnie ignorując zaciekawione spojrzenia chłopaków, którzy najwyraźniej zauważyli, iż coś jest nie tak. Nie chciało mi się teraz tłumaczyć im tego wszystkiego. Chciałem być sam. Przemyśleć sobie to wszystko.
Położyłem się na swoim łóżku i zamknąłem oczy, a ręce ułożyłem sobie pod głową. 
         Nie wiem ile czasu spędziłem w takiej pozycji, ale z rozmyśleń wybudziło mnie pukanie do drzwi. 
- Mogę? - usłyszałem głos Harry'ego. Skinąłem głową, a brunet usiadł na łóżku. - Rozmawiałeś z Annie?
- Tak, rozmawiałem.
- Widzę, że nie wszystko poszło po Twojej myśli?
- Nic nie poszło po mojej myśli. Annie wycofuje się z układu.
- Jak to?!
- Ma tego dosyć. Dziś została napadnięta przez jakieś fanki. Dziewczyna się w tym wszystkim pogubiła. Chce wrócić do swojego dawnego życia, gdzie paparazzi nie śledzili każdego jej kroku.
- Nie próbowałeś jej jakoś zatrzymać? 
- Próbowałem! Chciałem jej nawet wyznać, co czuję, ale wtedy zadzwonił Matt i...
- To może ja z nią porozmawiam? Albo któryś z chłopaków?
- To nic nie da, Harry. To koniec.
- Chyba nie znasz jeszcze mojego uroku osobistego. Nie wiesz, jak on działa na dziewczyny. - uśmiechnął się cwaniacko i odszedł. 

*perspektywa Annie*





        - Louis Cię tu przysłał? Od razu mówię, że nie zmienię zdania. - powiedziałam stanowczym głosem, kiedy w drzwiach zobaczyłam Harry'ego.
- Annie, proszę Cię, porozmawiajmy. I uprzedzam, że Louis nie ma nic wspólnego z moją obecnością tutaj. - odpowiedział robiąc krok w moją stronę. Zaprosiłam chłopaka do środka i zabrałam się za przygotowanie dwóch kaw. - Louis mówił mi, że chcesz zrezygnować.
- Tak, to prawda. Już postanowiłam.
- I nic nie może zmienić Twojej decyzji?
- Harry, zrozum mnie. Moje życie zmieniło się z dnia na dzień. Wiedziałam, że będzie trudno, ale nie spodziewałam się, że aż tak. To mnie przerosło. Nie radzę sobie z tym wszystkim.
- Ale wiesz, że możesz liczyć na wsparcie moje i chłopaków. 
- Wiem o tym.
- Może jeszcze się nad tym zastanowisz, co? Proszę Cię, Annie.
- Harry, ja...
- Proszę. Chociaż kilka dni.
- Niech Ci będzie.
- Dziękuję. Jakie masz plany na wieczór?
- Chyba nie mam żadnych.
- Urządzamy z chłopakami małą domówkę, więc może wpadniesz? Oczywiście Molly też jest zaproszona!
- Niestety, Molly poszła na nockę, ale ja wpadnę z miłą chęcią.
- No to masz pół godziny. Leć się szykować, a ja tu na Ciebie poczekam. Tylko się pospiesz! - krzyknął za mną, gdyż byłam już w drugim pokoju i wybierałam strój na imprezę. Postawiłam na kremową sukienkę w drobne, jasnoróżowe kwiatki, a do tego jeansową kamizelkę i szpilki. Włosy postanowiłam rozpuścić, zrobiłam sobie również delikatny makijaż. Sama w to nie wierząc, wyrobiłam się przed trzydziestoma minutami. 
        Około pół godziny później byliśmy już w domu chłopaków. Spodziewałam się, że gdy wejdę do środka to usłyszę jakieś rozmowy, muzykę itd., jednak w całym pomieszczeniu panowała cisza.
- Zobaczcie kogo przyprowadziłem! - krzyknął loczek, a na jego głośny głos, aż się wzdrygnęłam. Kilka sekund później, zobaczyłam przed sobą cztery dobrze znajome mi twarze. Liam, Zayn oraz Niall przywitali się ze mną, po czym odeszli razem z Harry'm, co oznaczało, że zostałam sama z Louisem.
- Harry był u mnie, rozmawialiśmy i...wstrzymam się z tą decyzją. Chyba podjęłam ją zbyt pochopnie. - odezwałam się jako pierwsza, bo między nami panowała zbyt długa, niezręczna cisza.
- Dziękuję Ci, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Annie, jest coś o czym muszę Ci powiedzieć...
- Tak?
- Chodzi o to, że ja...ja...
- No i gdzie ta impreza? - przerwał mu donośny głos. Odwróciłam głowę i zobaczyłam samego Eda Sheerana w towarzystwie sześciu chłopaków. Za nim zaczęli wchodzić kolejni goście, więc uzgodniliśmy z Louisem, że wrócimy do tej rozmowy później. 
        Po godzinie, w domu chłopaków z One Direction, znajdowało się około 100 osób. To się nazywa prawdziwa "mała domówka". 
        Impreza trwała w najlepsze. Sporo osób było już pijanych na tyle, że przymusowo musiało opuścić willę chłopaków.
       

        - Co tak sama siedzisz? Może napijesz się ze mną? Przyniosłem Ci drinka. Porozmawiamy. - usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos i już parę sekund później obok mnie usiadł Louis, trzymający dwie szklanki. Podał mi jedną z nich i kontynuował: - Jeszcze raz chciałbym Ci podziękować za to, że nie rezygnujesz. Nie masz pojęcia, jakie to dla mnie ważne.
- A nie byłoby łatwiej, gdybyś znalazł prawdziwą dziewczynę? Wiesz, bez tego całego udawania i w ogóle.
- To wcale nie jest takie proste. Jesteśmy znani szczególnie wśród dziewcząt,to one stanowią zdecydowaną większość naszych fanów. Jakoś nie potrafię ufać ludziom, bo nie wiem, czy zadają się ze mną, bo jestem po prostu sobą, czy dlatego, że jestem sławny. Zresztą, sama widziałaś jak to było z tą Twoją koleżanką z Clayton...Tą...
- Alison?
- Właśnie. Alison. Mówiłaś, że zawsze było szkolną gwiazdą. A teraz, kiedy zrobiło się o Tobie głośno, nagle udaje Twoją dobrą znajomą.
- Coś w tym jest. Ale spójrz na to z drugiej strony. Przecież nie wszyscy są tacy. Skąd wiedziałeś, że ja nie jestem Waszą fanką i zgodziłam się na ten układ dla sławy, dla darmowych biletów na koncert, by cały świat dowiedział się, że to właśnie ja jestem dziewczyną Louisa Tomlinsona?
- Ty jesteś inna niż wszystkie dziewczyny i właśnie dlatego się w Tobie...Ekhem. Właśnie to w Tobie lubię. Bije od Ciebie takie ciepło, gdyby każdy człowiek był choć w małym stopniu taki jak Ty, świat byłby lepszy, uwierz mi. No i nasze pierwsze spotkanie. Zareagowałaś tak bardzo spokojnie, wręcz było to dla ciebie obojętne. Najważniejsze było zdrowie Twojej siostry. Uwierz mi, nie wszystkie nasze fanki tak reagują.
- Widziałam. Podziwiam Was za to, że to znosicie.
- To właśnie im zawdzięczamy cały sukces. Są dla nas najważniejsze. Ale dosyć tych poważnych rozmów. Drink się skończył, więc lecę po kolejnego. - puścił do mnie oczko i zniknął na chwilę. Później przyszedł czas na następnego i następnego...Czułam, że wypiłam trochę za dużo, no ale raz się żyje, prawda?
       

*perspektywa Louisa*

        - Chodź, chcę Ci coś pokazać. - szepnąłem do ucha Annie i ująłem jej dłoń. Skierowałem się w stronę mojego pokoju. Wyczuwałem za sobą nieco chwiejny krok dziewczyny. 
- Gdzie mnie prowadzisz? Wiem! Chcesz wykorzystać to, że jesteś lekko podpita! Niestety, muszę Cię zawieść, nie jestem na tyle pijana, by wiesz...No,wiesz...
- Czyli gdybyś wypiła troszkę więcej, to bez problemu, wiesz...No, wiesz? - spojrzałem na nią i znacząco poruszyłem brwiami, a Annie uderzyła mnie z łokcia, ale już po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem. 
         Otworzyłem drzwi swojego pokoju i przepuściłem brunetkę. 
- Więc? Co takiego chciałeś mi pokazać? - spytała zniecierpliwiona. Ponownie ująłem jej dłoń i wyprowadziłem na balkon, po czym kazałem spojrzeć przed siebie. Naszym oczom ukazał się niesamowity widok na miasto. Dziewczyna spoglądała z lekko uchylonymi wargami, więc byłem pewien, że zrobiło to na niej wrażenie. - Tu jest tak pięknie. - wydusiła z siebie po chwili.
- Lubię tu przychodzić, kiedy chcę o czymś pomyśleć. Kiedy chcę być sam. 
- Teraz nie jesteś sam.
- Jestem tu z Tobą, fakt. Ale wcale mi to nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Jest idealnie.
- Chciałeś ze mną o czymś porozmawiać.
- Tak. Muszę Ci o czymś powiedzieć. Sam nie wiem, jak mam to wytłumaczyć. To się po prostu stało i... - zacząłem, ale przerwał mi dzwonek komórki Annie. Cholera! W takim momencie! Od razu domyśliłem się kto dzwoni. - Odbierz. - powiedziałem i już miałem wychodzić z balkonu, ale zatrzymała mnie brunetka, która chwyciła moją dłoń. Błagam, już nigdy nie puszczaj.
- Louis, chcę żebyś wiedział, że mnie i Maxa nic nie łączy. 
- To Twoja sprawa Annie, ja się nie wtrącam.
- Po prostu chciałam żebyś wiedział. - odpowiedziała i spojrzała na mnie. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że stoimy bardzo blisko siebie,  nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Powoli spuściłem głowę, tak by zrównać się z dziewczyną i delikatnie musnąłem jej usta. Nasze dłonie wciąż były splecione. Drugą rękę położyłem na jej policzku. Nasz pocałunek był bardzo spokojny, ale zarazem namiętny. Oderwaliśmy się  od siebie po jakimś czasie.
- Kocham Cię, Annie. Właśnie to chciałem Ci powiedzieć. Kocham Cię. - wydusiłem z siebie w końcu, spoglądając w jej cudowne oczy i ponownie ją pocałowałem. 

         Nasz pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Nie odrywając się od siebie, powoli weszliśmy do pokoju, a ręce Annie powędrowały pod moją koszulkę, a jej dotyk sprawiał, że zapominałem o tym, co się działo w owym momencie. Miała delikatne i gładkie dłonie.
Delikatnie popchnąłem ją na łóżko i zacząłem całować jej szyję, po czym zdjąłem jej kamizelkę, zsunąłem z ramion sukienkę i zjechałem ustami na gołą skórę. Sam widok nagiej Ani był rozkoszą. Dziewczyna drgnęła, ale dla otuchy pocałowałem ją namiętnie w usta. Były gorące. Wciąż czułem, jak drżała. Zacząłem całować jej jędrne piersi i pięknie opalony brzuch, lecz ona mi 
przerwała. Teraz to ona zaczęła mnie powoli rozbierać, pieszcząc ustami odsłaniane części ciała, ramiona, kark, plecy, brzuch... 

Wchodziłem w nią powoli, delikatnie, nie chcąc zrobić jej krzywdy. Jęknęła i zamknęła oczy. Pocałowałem jej powieki. Czułem cudowne ciepło jej wnętrza i na chwilę dałem się ponieść temu, co teraz czułem. Odpłynąłem, zatraciłem się w tym. Wycofałem się odrobinę, po czym znów zagłębiłem się w niej. Spokojnie, bez pośpiechu powtarzałem ten ruch, raz po raz, a ona wzdychała za każdym razem.
Nie przyspieszałem ani nie zwalniałem. Chciałem się z nią kochać powoli i czule, aby dać jej jak
najwięcej przyjemności. Wchodziłem w nią delikatnie, za każdym razem głęboko.
Poczułem, jak jej wnętrze pulsuje, rytmicznie zaciskając się wokół mojej męskości. Westchnęliśmy głośno. Opadłem na nią, zmęczony. 
Oddychaliśmy głośno, szybko, wtuleni w siebie.
Spojrzeliśmy na siebie. Annie uśmiechnęła się, a ja pocałowałem ją w czoło.
Ułożyliśmy się obok siebie, okryliśmy kołdrą i zasnęliśmy wtuleni w siebie.


*perspektywa Annie*
   
        Powoli otwierałam oczy, czując suchość w ustach. Nienawidzę mieć kaca. Odwróciłam się na drugi bok i spotkałam się ze wzrokiem Louisa, który przypatrywał mi się z uśmiechem na ustach.
Po kilku sekundach zaczęły mi się przypominać wydarzenia wczorajszego wieczoru i nocy...O mój Boże. Kochałam się z Louisem!
Jak mogłam być aż tak głupia?! Przecież ja do niego nic nie czuję! Przestań, Annie. Okłamujesz samą siebie. Już od dawna jest on dla Ciebie kimś więcej. A jeśli on tego nie odwzajemnia? Jeśli to, co się wczoraj między nami stało, nic dla niego nie znaczyło? Przecież powiedział, że Cię kocha! A może to tylko sprawka alkoholu?
- Idziemy na śniadanie? - moje rozmyślenia przerwał jego głos, na który aż się wzdrygnęłam. Skinęłam lekko głową. Wyszliśmy z łóżka i zaczęliśmy się ubierać. Schodząc na dół, między nami wciąż panowała niezręczna cisza. Szłam z głową spuszczoną na dół, sama nie wiem dlaczego. Było mi głupio przed samą sobą? 
        Nagle poczułam jak Louis się zatrzymuje i chwyta moją dłoń, mocno ją ściskając. Spojrzałam na niego zaskoczona, a potem popatrzyłam przed siebie. W kuchni siedziała reszta One Direction, Perrie oraz jakaś długowłosa brunetka. Nie widziałam jej twarzy, gdyż była odwrócona.
- Eleanor. - odezwał się Louis, a cała szóstka spojrzała w naszą stronę.


Zadaj pytanie bohaterom KLIK